Katarzyna Włodkowska: Przemysława Gosiewskiego poznał pan jeszcze na studiach.
Paweł Adamowicz, prezydent Gdańska: - Tak, ja naukę na UG rozpocząłem w 1984 r., Przemek z Poznania do Gdańska przeniósł się rok później. Mieszkał w sopockim akademiku, przy ówczesnym wydziale ekonomiki i transportu, dziś to wydział ekonomi, tuż przy klubie Łajba. Niezwykle charakterystyczna postać, od razu dał się poznać jako aktywny dystrybutor nielegalnych wydawnictw, które zresztą sam też mu dostarczałem. Był typem sympatycznego, zaangażowanego studenta, dla którego działalność była chyba priorytetem, nauka znajdowała się raczej na drugim miejscu. Chodziliśmy na różne nielegalne wykłady, do klubów dyskusyjnych. Pamiętam jedno ze spotkań w Górnym Sopocie, gdzie w mieszkaniu państwa Musidłowskich zawziętą dyskusję o ruchu "Solidarności" prowadzili Lech Kaczyński, Jacek Merkel i Janusz Lewandowski. Apogeum naszej współpracy to maj 1988 r., kiedy grono studentów wybrało nas do poprowadzenia strajku. Ja zostałem przewodniczącym, Przemek moim zastępcą.
Lech Kaczyński egzaminował obu panów z prawa pracy.
- Nie tylko nas. Ze swoim profesorem zginął też Aleksander Szczygło.
Wielokrotnie powtarzał pan, że gdy Przemysław Gosiewski został wicepremierem, to mimo że obaj należeliście do zwalczających się obozów politycznych wspierał pana.
- Przemek przez pewien czas był odpowiedzialny za Euro 2012. Pamiętam wiele narad w kancelarii premiera. Mimo że ja byłem z PO, a on z PiS, pomagał mi załatwiać ważne dla Gdańska sprawy. Otworzył przede mną wiele drzwi. To pokazuje, że przyjaźnie są ważniejsze od bieżącej walki politycznej.
Wszystkie komentarze