Almodóvar wprawdzie już wcześniej kręcił filmy odwołujące się do własnych życiowych doświadczeń (np. „Złe wychowanie”), ale nigdy czynnik autobiograficzny nie był aż tak widoczny. I to niekiedy w drobnych detalach - jak fryzura bądź sposób ubierania się jego ekranowego alter ego, słynnego hiszpańskiego reżysera (i geja naturalnie) Salvadora Mallo.
Nie należy jednak z tego wyciągać pochopnego wniosku, że jest to po prostu film o Almodóvarze. To tak nie działa: twórcy nie ściągają przecież żywcem z własnej biografii, ale raczej opisują jej niezrealizowane warianty – ewentualności, które się nie spełniły, choć spełnić mogły, albo własne lęki dotyczące np. przyszłości. W „Bólu i blasku” rekonstrukcja miesza się z jawną fikcją.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Tarantino wspaniały, mądry, świetnie zrealizowany. Almodovar jak zwykle coś udaje, a poprawność polityczna każe się zachwycać i on o tym wie. Szkoda czasu, lepiej drugi raz obejrzeć Tarantino lub Jokera