„Rodzice wciąż mnie pytali: »Jak tam w szkole?«. To jakby zapytać ofiary strzelaniny: »Jak było?«. A przecież najważniejsze, że udało się przeżyć” – mawiała (a raczej myślała) Angela Chase, nastoletnia ikona lat 90. I choć nie istniała naprawdę, to jej tak zwane życie było dziurką od klucza, przez którą dorośli mogli podglądać problemy ich dorastających i buntujących się dzieci.
Choć serial „Moje tak zwane życie” miał jedynie 19 odcinków, to z Claire Danes („Romeo i Julia”, „Homeland”) i Jareda Leto („Requiem dla snu”, „Witaj w klubie”) uczynił gwiazdy, a w latach 1994-95 był jednym z najbardziej realistycznych obrazów młodzieży. Przynajmniej do czasu „Dzieciaków” Larry’ego Clarka. Ale o tym zaraz.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Główna bohaterka zaczyna od wyznania, że jest straumatyzowana bo przyszła na świat po zamachach 11 września. Idąc tym tropem ludzie, którzy w Europie przyszli na świat po wojnie (o zgrozo! moi Rodzice! choć czy 20 lat to się jeszcze kwalifikuje?) albo i ją przeżyli, musieliby kolejkę do psychiatry przekazywać z pokolenia na pokolenie.
Durny ten serial do szczętu: pokazuje postaci już nawet nie z papieru tylko z cieniutkiej bibułki, rodziców albo wyjątkowo tępych, albo niezainteresowanych własną dziatwą, ewentualnie zainteresowanie udającą. Do tego młodzież bardzo bogatą, bo jednak na wszystkie te używki trzeba mieć hajs. No i klu wszystkiego: ci ludzie nie zajmują się niczym, absolutnie, prócz bujania się do szkoły i siedzenia w telefonach. Żadnych zadań, obowiązków, nic. Gdy bohaterka przychodzi po 16 godzinach włóczenia się i ćpania mówi matce, że nie musi się jej tłumaczyć. No...przecież dom to taki bezpłatny hotel z całodobową obsługą.
Zgrzyta ten serial bezrefleksyjnością dialogów, nieprzemyślanymi wątkami i w ogóle ideą, co autor chciałby przekazać. Bo ja odczytuję jak do tej pory, że ćpanie jest w zasadzie ok, bo nic grubszego się nie wydarza, zawsze ktoś gotów jest stać w obronie biednego ćpuna, rodziców można doić bo to niezorientowana palantownia, szkoła służy do rwania a telefon to narzędzie do okno i na świat.
To, że reżyser sam przeszedł proces odwykowy nie oznacza, że może prawić morały. Bo zwyczajnie w to nie umie.
I jeszcze jedno: jeśli kogokolwiek szokują nagie penisy to znaczy, że gdzieś się przez ostatnią dekadę zapodział.