Przygodowa animacja, czyli uwolnić delfina.

Recenzja filmu "Barbie: Delfiny z magicznej wyspy": **

Powiem od razu, że nie będę bezstronny w ocenie "Barbie…", i to z dwóch powodów. Po pierwsze, filmy z tej serii z jednej strony wykorzystują popularność marki, z drugiej jeszcze ją wzmacniają i mają w zasadzie charakter reklamowy (a na reklamy jest czas przed rozpoczęciem seansu).

Po drugie, szczerze nie cierpię przesłodzonej, kiczowatej estetyki, która się z tą swoistą subkulturą wiąże: człowiek się czuje, jakby cały czas siedział w sklepie z landrynkami (dzisiaj chyba żelkami). Fakt, że akcja rozgrywa się w egzotycznym kurorcie w pobliżu rafy koralowej, czyni ją niby naturalną, ale przecież gdyby przenieść fabułę na ponure bagniska to też wszystko tam byłoby śliczne i cudne.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Marcin Ręczmin poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze