Fot. Shutterstock
Oszczędzanie... jednak ma sens!
Oczywiście, można - tak jak to zrobiła większość tutaj cytowanych - przyjąć założenie, że za kilka, kilkanaście lat nawiedzi nas jakiś kataklizm. Ale można wierzyć, że Polska - po dziesięcioleciach komunizmu - nie jest dzikim krajem, w którym wartość majątku trzeba przechowywać, zakopując złoto pod lasem. Od prawie 20 lat działa tu Giełda Papierów Wartościowych, na której były już dwa krachy i żadnego końca świata. Nasza waluta jest wymienialna, powszechnie szanowana na świecie i nie podlegała przez ostatnie lata większym dewaluacjom.
Inflacja? Zgoda, realna wartość milionów będzie za kilkadziesiąt lat mniejsza niż dziś. Ale też wartość tych 50 zł, które wpłacamy, też będzie mniejsza. Czy jest jakimś problemem waloryzowanie tych wpłat i co roku wpłacanie trochę większych kwot? Czy jest jakimś problemem inwestować w długoterminowe obligacje, których oprocentowanie jest uzależnione od inflacji właśnie? Mając takie papiery, otrzymujemy oprocentowanie zawsze wyższe od inflacji, realna wartość naszych pieniędzy rośnie niezależnie od wzrostu cen. Zarządzający pieniędzmi w funduszach się nie sprawdzają? Nie wszyscy, ale jeśli w nich nie wierzycie, to inwestujcie w obligacje albo kupcie tzw. ETF, czyli papier wartościowy, którego wartość bezpośrednio odzwierciedla zmiany indeksów giełdowych. Na warszawskiej giełdzie są notowane już trzy rodzaje takich ETF-ów odzwierciedlające zmiany indeksów w Warszawie i na dwóch giełdach zachodnich.
Nie mamy z czego oszczędzać? Lepiej inwestować w dziecko niż dla dziecka? Może, ale czy to pewniejsza inwestycja niż odkładanie po 50 zł miesięcznie? Jaką mamy gwarancję, że dziecko będzie potrafiło skorzystać z potencjału, który w niego włożyliśmy? Najlepiej robić i jedno, i drugie - inwestować w dziecko i dla dziecka.
Na koniec naszego cyklu nie pozostaje nic innego, jak życzyć Wam powodzenia!
Wszystkie komentarze