Nagi Waters na finał
Mimo ogromnego rozmachu realizacyjnego i ambitnej treści "The Wall" pozostawało dziełem rockowym, więc i towarzyszące płycie koncerty musiały przypominać koncerty. To wiązało się z problemem, jak zakończyć całe widowisko. - Nie mogliśmy już po wszystkim wyjść na scenę i powiedzieć: "Dziękujemy, a teraz na bis zagramy wam 'Money'". To by zupełnie nie pasowało - mówił Waters. Ostatecznie stanęło na tym, że materiał z płyty tworzyć będzie zamkniętą całość, po której nie zabrzmi już żadna inna muzyka. To jednak nie rozwiązało kwestii odpowiednio efektownego zakończenia. Przez moment rozważany był projekt, aby cały show kończył się upadkiem muru, zza którego w świetle jednego punktowego reflektora ukaże się cokół ze stojącym na nim nagim Rogerem. - W sumie dobry pomysł, ale chyba trochę zbyt śmiały. Nie zniósłbym pokazywania się widzom nago. Zwłaszcza tych wszystkich pomarszczonych partii ciała - mówi Waters.
Na zdjęciu Waters na koncercie w Łodzi w 2011 r.
Wszystkie komentarze