Temperatury zimą spadają poniżej kilkunastu stopni Celsjusza. Tysiące ludzi są w niebezpieczeństwie - alarmują organizacje pomocy humanitarnej, które wspierają syryjskich uchodźców.
Kolejna już zima atakuje syryjskich uchodźców zarówno w Syrii, jak i w krajach ościennych. Zimno i fatalne warunki panujące w obozach kosztowały już w tym roku życie kilkoro dzieci.
Mróz i burze śnieżne szalejące w regionie dramatycznie pogarszają i tak trudną sytuację mieszkających w namiotach ludzi, którzy uciekli tu przed trwającą od dziesięciu lat wojną domową.
Do wielu nieformalnych obozowisk, w których koczują uchodźcy, zimą trudno jest dotrzeć z pomocą. Ich mieszkańcy na własną rękę próbują usuwać śnieg z namiotów.
Kilkoro dzieci zginęło z wychłodzenia albo w pożarze wywołanym zapaleniem się piecyka, przy którym rodzina próbowała się ogrzać - alarmują Białe Hełmy, czyli ochotnicy, którzy od początku wojny ratują Syryjczyków.
90 proc. uchodźców mieszkających w obozach w prowincji Idlib nie ma nawet kontenera - żyją w strasznych warunkach, w namiotach, z których większość jest w opłakanym stanie - są zniszczone przez deszcz i śnieg. Ci ludzie nie mają nawet porządnych piecyków i nie mają czym grzać - używają plastiku, drewna, które zbierają w okolicy - alarmują aktywiści związani z Polską Misją Medyczną.
Brakuje wszystkiego: jedzenia, wody, ciepłych ubrań, piecyków, paliwa. Kiedy przychodzi zima, co roku jest tak samo - ci ludzie, których spotkało już tyle nieszczęść, nie mają nawet się gdzie schronić i czym ogrzać - opowiada w rozmowie z "Wyborczą" miejscowy aktywista Diaa al-Mawas.
Syryjczycy od dziesięciu lat cierpią z powodu wojny domowej, która rozpoczęła się jako powstanie przeciwko dyktaturze Baszara al-Asada. Walki wypędziły z domów kilkanaście milionów ludzi, z których połowa tuła się po kraju, a 6 milionów szuka schronienia w krajach ościennych: Jordanii, Libanie i Turcji.
Polska Misja Medyczna alarmuje: W północną Syrię uderzyła fala mrozu, sięgające 40 centymetrów opady śniegu zablokowały drogi, którymi transportowano na miejsce pożywienie, ubrania i lekarstwa, a także przewożono pracowników, którzy zapewniają codzienną opiekę medyczną. Szczególnie zimą ich pomoc jest niezbędna do ratowania życia. Wśród pierwszych ofiar zimy są zarówno dzieci, jak i dorośli, przybywa też przypadków hipotermii i zatruć dymem.
Następujące po sobie śnieżne zamiecie zniszczyły namioty, które są jedynym schronieniem mieszkańców obozów w Syrii, Jordanii i Libanie. W samej Syrii dotkniętych trudnymi warunkami pogodowymi, ulewami i opadami śniegu jest ponad 250 tysięcy osób - przekonują pracownicy Polskiej Misji Medycznej.
Coraz gwałtowniejsze zmiany pogodowe zagrażają życiu mieszkańców obozów. Na miejscu brakuje opału, materiałów budowlanych, ciepłych ubrań, ale przede wszystkim bezpieczeństwa. Każdy dzień opadów to ryzyko śmierci - alarmuje Polska Misja Medyczna.
To kolejny cios dla ludzi, których życie od dawna jest trudne do zniesienia - przekonują w niedawnym raporcie eksperci z organizacji CARE, która pomaga uchodźcom syryjskim. - Leżą na cienkich materacach, patrzą, jak z ich ust unosi się para, widzą swoje dzieci biegające po śniegu w klapkach i podartych koszulkach. Boją się, że w każdej chwili mogą zamarznąć na śmierć.
Te dzieci, ci starsi ludzie walczą, by przetrwać w rozpadających się namiotach, w temperaturach spadających grubo poniżej zera - alarmował niedawno cytowany w CNN Mark Cutts, który w ONZ odpowiada za pomoc humanitarną.
ONZ alarmuje, że konieczna jest pomoc w odśnieżaniu dróg prowadzących do obozów, by możliwa była ewakuacja ludzi w bezpieczne miejsca, dostarczanie im jedzenia, ciepłych ubrań i piecyków, a także zastępowanie zniszczonych namiotów nowymi.
Polska Misja Medyczna pomaga tam, gdzie potrzeby są największe. Jej pomoc ma charakter długofalowy, przynosi trwałe zmiany w społecznościach, które wspiera - czytamy na stronie organizacji.
Zima niszczy namioty i zagraża ich mieszkańcom. Także w tym roku nie obyło się bez ofiar śmiertelnych wśród dzieci.
Choć niskie temperatury i śnieg nie są niczym niezwykłym na Bliskim Wschodzie, dziś sytuację pogarszają zmiany klimatyczne. Coraz częściej powodują one wielkie deszcze, które wywołują powodzie i niszczą obozy.
Powodzie dosłownie zmywają namioty i skromny dobytek tych ludzi, który byli w stanie zabrać, kiedy uciekali z bombardowanych domów - opowiada Veldwijk przy okazji publikacji raportu organizacji CARE sprzed kilku tygodni na temat dramatycznej sytuacji w obozach. - Zimy z roku na rok są ostrzejsze i bardziej śmiertelne, a te rodziny mają coraz mniej możliwości, by sobie poradzić.
Obozy dla uchodźców regularnie niszczą ulewne deszcze.
Największy dramat to ogromna liczba samotnych kobiet i dzieci - jest ich tak dużo, że są specjalne obozy dla sierot i wdów. Żyją w fatalnych warunkach, nie są w stanie zaspokoić nawet podstawowych potrzeb - relacjonują aktywiści.
Połowę mieszkańców obozów dla uchodźców stanowią dzieci. Nie mają dostępu do szkoły, a często - także do opieki medycznej.
Niektórzy uchodźcy tułają się niemal od początku wojny, która trwa już przecież dekadę. W obozach, gdzie pracuję, są osoby, które od lat żyją w obozach. Przy czym to nie są zorganizowane, porządne obozy dla uchodźców - w takich mieszka może 10 proc. ludzi. Reszta radzi sobie w prowizorycznych, niezorganizowanych obozowiskach, do których często, szczególnie zimą, jak dziś, nawet nie dociera pomoc, bo drogi są nieprzejezdne - opowiada w rozmowie z "Wyborczą" Diaa al-Mawas, miejscowy aktywista pracujący m.in. dla Polskiej Misji Medycznej.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Dzisiejsza gazeta (e-wydanie)
Wszystkie komentarze
Kilometr od granicy z Turcją, sojusznikiem Stanów.