Słowo "prostytucja" wywodzi się z łaciny "prostituo, -ere", czyli wystawiać się na sprzedaż. W starożytnym Rzymie za prostytutkę uznawano kobietę, która uprawiała swój zawód nie tylko w lupanarze (domu publicznym), ale i w każdym innym miejscu, biorąc od mężczyzny pieniądze za swoją usługę, lub też czyniąc to w sposób bezinteresowny. Prostytutki były obłożone podatkiem dochodowym. Podlegały edylom, czyli urzędnikom municypalnym, którzy wyznaczali miejsca do uprawiania nierządu i czuwali nad porządkiem w lupanarach. Edylowie zbierali również podatki od prostytutek. Panie uprawiające nierząd nielegalnie, bez rejestracji u edyla, podlegały karze (wypędzenie z miasta). Kara związana była z wykroczeniem przeciwko państwu (przestępstwo skarbowe), a nie z wykroczeniem moralnym, etycznym.
W czasach Republiki bycie prostytutką uznawano za hańbę, w Cesarstwie stało to się nobilitacją. Do rejestru prostytutek chciało się wpisać wiele obywatelek Rzymu, nobliwych mężatek i dam (w ten sposób unikały kar za zdradę mężów). Prostytucja dotyczyła wszystkich grup społecznych w Rzymie. Również rodzina cesarska nie była od niej wolna. Niektórzy z cesarzy mieli haremy liczące nawet 300 pań (cesarz Kommodus). Nierządem trudniły się też cesarzowe, np. Waleria Messalina, trzecia żona Klaudiusza. Podobnie zachowywała się Julia, córka cesarza Augusta i Teodora, żona Justyniana I Wielkiego. W Rzymie istniało "święto prostytucji". Był to 23 kwietnia. Pięć dni później, 28 kwietnia odbywało się drugie święto kończące się 3 maja na arenie cyrku, wielką i publiczną orgią z udziałem setek prostytutek i młodych mężczyzn (święto bogini Flory).
Nierządnice dzieliły się na rejestrowane przez edyla - "metrices" i nierejestrowane - "postibulae". Prostytucją trudniły się też tzw. ulicznice, świadczących swoje usługi potajemnie i nielegalnie. Wśród nich były tzw. mróweczki świadczące usługi w cieniu ogrodów, świątyń i posągów. Niektóre oddawały się w "stabulae", czyli dużych halach na widoku przechodniów lub na wiszących nad ulicą balkonach (balkony te czasami urywały się i spadały razem z kochankami). Niektóre panie świadczyły usługi w rzemieślniczych zakładach pracy, popołudniami i wieczorami, gdy rzemieślnicy kończyli pracę.
Skorzystać z usług nierządnicy można było nie tylko na ulicy, ale i w domu publicznym. Dom należał wówczas do osoby, dla której pracowała grupa niewolnic lub kobiet trudniących się nierządem. Oddawały pieniądze właścicielowi. Zdarzało się też, że właściciel budynku wynajmował pomieszczenia indywidualnym prostytutkom i z tego czerpał zysk. W domu publicznym był kasjer zbierający pieniądze od klientów oraz chłopcy-słudzy dostarczający wina i wody do mycia, a także służki dbające o higienę prostytutek. Na charakter przybytku wskazywały erotyczne rzeźby, mozaiki i malowidła na domach, w nocy oświetlone. Wewnątrz nie było wygód: małe "cele miłosne", źle wentylowane, słabo oświetlone, z posłaniem na podłodze i lampą. Na drzwiach do celi wisiała tabliczka z ceną i napisem "zajęte", gdy w celi była prostytutka z klientem. Korzystając z usług prostytutek na ulicy, można było natknąć się na "dorides" oferujące swoje wdzięki, stojąc nago w otwartych drzwiach, "lupae" (wilczyce) wabiące klientów wilczym wyciem w ciemnościach, "ciastkareczki" sprzedające, oprócz ciała, ciastka w kształcie męskich i żeńskich narządów płciowych oraz "bustuariae" mieszkające na cmentarzach i łączące profesję prostytutki z zawodem płaczki pogrzebowej. Nierządnice można też było spotkać w barach z tanim winem lub pracujące w "restauracjach" dorabiające sobie kelnerki. Przy drogach prowadzących do Rzymu stały wieśniaczki sprzedające swe wdzięki za niewielka sumę. W łaźniach rzymskich można było się zrelaksować w kabinach do masażu. Tutaj młodzi chłopcy masowali, namaszczali wonnymi olejkami i "stymulowali ustnie" klientów. Swoje potrzeby mogły tutaj zaspokoić również kobiety.
Stosunki homoseksualne nie były niczym szczególnym, nie uważano ich za dewiację. Obok aktorów i aktorek, prostytucją trudniły się też tancerki. Najlepsze z nich, pochodzące z "dobrych domów" miały stałych "sponsorów". Były paniami do towarzystwa tzw. formosae (piękne). Gustowali w nich zwłaszcza senatorowie, cesarze oraz artyści i poeci (m.in. Horacy, Owidiusz, Marek Antoniusz, Brutus, Gallus, Katullus).
Ogromną grupę pań pracujących w najstarszym zawodzie świata stanowiły też markietanki tłumnie ciągnące za rzymskimi legionami. Tysiące mężczyzn musiało mieć pod ręką kobiety, aby zaspokajać swoje cielesne potrzeby. Markietanki najczęściej rekrutowały się z wojennych branek. Niewolnice te można było odsprzedać lub zostawić na własny "użytek". Przejdź do prostytucji w średniowieczu>>>
Wszystkie komentarze