fot. Jacek Marczewski , obecnie fotoreporter Agencji Gazeta
GRUPA ROZBITKÓW NA TORACH, fota autorstwa fotoreportera Gazezty Wyborczej - Jacka Marczewskiego.
- To zdjęcie zrobiłem, gdy pracowałem dla 'Życia Warszawy'.
Było lato i sezon ogórkowy w rozkwicie. Nic się nie działo. Redakcja wysłała mnie do Konina na protest rolników, którzy żądali odszkodowań w związku z działalnością kopalni Turów. Kilkudziesięciu rolników zapowiedziało blokadę torów.
Wyglądało to na początku mało ciekawie. Rolnicy obawiali się interwencji SOK-istów i bardzo nieśmiało wchodzili na tory. Gdy się w końcu odważyli, lunął deszcz. To był Armagedon. Lało jak z cebra. Miałem w kieszeni kawałek irchy, którą przecierałem co chwila obiektyw. Byłem przemoczony do suchej nitki. Jednak mogę powiedzieć, że deszcz spadł mi z nieba ? dosłownie i w przenośni. To dzięki ulewie to zdjęcie mogło mieć taki wyraz. Dla mnie jest ono żartobliwym symbolem tego, czym były protesty. Nie jest tylko ilustracją wydarzenia. Pokazuje śmieszność i absurdalność tego protestu. Ci rolnicy tak naprawdę nie blokowali torów, bo pociągi stały kilometr dalej. Być może marzyli o tym, żeby zmierzyć się z lokomotywą, przez co ich pozy pełne determinacji wydają się komiczne.
Osią tego zdjęcia jest mężczyzna w klapkach, z czapką lodziarza. To on buduje to zdjęcie. Cała reszta robi za doskonałe tło. Fotografując tę grupę, miałem wrażenie, że zrobiłem już dobre zdjęcie, ale czegoś mi brakowało. Czułem, że musi się coś jeszcze zadziać w kadrze, żeby kompozycja była idealna. Wchodził mi z boku mężczyzna w kadr (patrz klatka nr 13 na stykówce - następnym zdjęciu w tej galerii) , musiałem zrobić krok do przodu, żeby go wyeliminować. To nadało kompozycji zdjęcia dynamizmu. Odpowiednio zawiała flaga. Postaci dosłownie 'wjechały' mi w kadr, tworząc bukiet ludzi z dumnym tulipanem w środku ? przywódcą w spodenkach do kolan (w środku kompozycji).
Gdy robiłem zdjęcia podczas wydarzeń, zawsze było dla mnie ważne, by odpowiednio wcześnie mieć dobrą ilustrację sytuacji. Gdy mam tę pewność, mogę spokojnie zająć się szukaniem kadrów, które niekoniecznie muszą pokazywać dosłownie to wydarzenie, ale mogą stać się kwintesencją jakiegoś zjawiska.
Takie zdjęcia mają szanse przetrwać dłużej, stać się symbolem.
To dlatego tak ważne jest dla mnie, by jechać na wydarzenie odpowiednio wcześnie i opuścić je, gdy już nikogo nie będzie.
W pracy fotoreportera ważne jest też, by mieć oczy dookoła głowy. I zawsze, ale to zawsze mieć przy sobie aparat.
Kiedyś fotoreporter zawsze nosił aparat na ramieniu, nawet gdy szedł na moment do kiosku. Myślę, że dziś nie jest to aż tak potrzebne, bo zdjęcia można robić telefonem komórkowym. Fotograf może używać telefonu jako pamiętnika.
Nie chcę porównywać profesjonalnego sprzętu do amatorskich urządzeń, ale zawsze będę twierdził, że aparat jest tylko narzędziem. Fotografia rodzi się w głowie.
ROZMAWIAŁA KINGA KENIG
Wszystkie komentarze