Prezes PiS-u w prokuraturze zeznaje zupełnie co innego niż jest w dokumentach Geralda Birgfellnera i na słynnych 'taśmach Kaczyńskiego'. Co ważne, nie składał swoich zeznań pod rygorem odpowiedzialności karnej. Przesłuchiwany był tylko raz.
W ujawnionych przez 'Wyborczą' nagraniach Kaczyński przedstawia się jako osoba decydująca o polityce spółki - 'Srebrna, czyli ja', 'Ta robota była robiona dla nas, znaczy dla Srebrnej', 'Ta robota była robiona dla nas i wiem, że trzeba zapłacić'.
Tymczasem w
zeznaniach prezes PiS-u bagatelizuje swoją rolę. Twierdzi, że na całą inwestycję namówił go Birgfellner.
Kaczyński dodał, że 'może prowadzić rozmowy z przedstawicielami spółki, jednak nie posiada podstaw formalnych do wydawania im poleceń', a oni 'nie są skłonni wykonywać poleceń innych osób na zasadzie autorytetu'.
Jest to sprzeczne nie tylko z treścią nagrań, ale też z dokumentami. Kaczyński dostał pełnomocnictwo, by reprezentował spółkę na nadzwyczajnym zgromadzeniu wspólników od swojej sekretarki Barbary Skrzypek mającej udziały w Srebrnej.
Wszystkie komentarze
Marzyciel?
p.s. HAŃBA I ZDRADA z kurii synów.. PiSkupi z pod znaku zbrodniczej NMP sprzedali się za SREBRN(A)IKI więc przykazania "nie kradnij" i "nie mów fałszywego świadectwa" wykreślili z dekalogu.