- Mimo ulewnego deszczu to było radosne oczekiwanie, bo wszyscy wiedzieli na kogo będą głosować. To były wybory przez aklamację - wspomina wybory 4 czerwca 1989 Jarosław Chołodecki, który wtedy pracował jako dziennikarz radiowy w Chicago. W swoich audycjach wielokrotnie zachęcał Polaków na emigracji do wzięcia udziału w wyborach. - Atmosfera była niesamowita. Śpiewaliśmy piosenki Jacka Kaczmarskiego i wreszcie mury naprawdę runęły. Jerzy Urban, który uosabiał wszystkie najgorsze cechy tamtego reżimy dostał zaledwie 12 głosów - wspomina Chołodecki. Zobacz rozmowę Marcin Warszawskiego.
Wszystkie komentarze
Ktos w komentarzach pisał ze nie widział tylu panów z wąsem nigdzie indziej w Chicago, ilu bylo na ostatnich wyborach do Uni europejskiej