Pokój nauczycielski: Ocenianie czy docenianie - co uczniów skuteczniej motywuje?
Olga Woźniak; zdjęcia: Michał Kosiński; montaż: Bartosz Kłys
Jak wygląda polska szkoła z punktu widzenia specjalistki z Centrum Edukacji Obywatelskiej? Z Alicją Pacewicz na temat systemu oceniania w polskich szkołach rozmawia Olga Woźniak.
Bez pracy, bez wysiłku, bez porażek nie ma kołaczy.
W życiu nie ma dróg na skróty. Odłożenie problemu z dzieckiem na później poprzez bezbolesne przeprowadzenie go przez dzieciństwo nie spowoduje, że problem zniknie, lecz raczej że będzie coraz większy.
Mój syn chodzi do szkoły, gdzie nie ma ani ocen, ani zadań domowych. Mimo że jestem otwarta na zmiany w szkole (przede wszystkim w sposobie nauczania i w podejściu do programu szkolnego), to muszę powiedzieć, że ta zmiana wcale nie jest dobra. Obecnie ja nie mam prawie żadnej kontroli nad postępami syna. Nie wiem nawet czego się uczy, bo zeszyty i książki zostają w szkole. Nie mam jak reagować na bieżąco,, gdy pojawiają się jakieś braki. Ostatnio syn poskarżył mi się, że nie chce chodzić na angielski, bo pani na niego krzyczy, że nie ma opanowanego materiału z poprzednich klas. A skąd ja mam wiedzieć, na ile on ma opakowany materiał, jeśli nie ma ocen? Dowiaduje się czegoś tam na świadectwie z oceny opisowej, ale ta ocena nie mówi o szczegółach, a poza tym pojawia się już po fakcie, podczas gdy zaległości narastają przez całe półrocze. Gdyby oceny były na bieżąco, mogłabym na bieżąco reagować, a tak? Nie widzę nawet jego zeszytów, zadań i podręczników, aby na bieżąco utrwalać z nim materiał. I naprawdę nie chodzi tu o nakrzyczenie na dziecko, klapsa etc. by zagnać go do nauki, ale o zwykłą szansę dla mnie, abym - w sytuacji gdy nie nadąża za klasą - mogła z nim regularnie pracować i po prostu go wesprzeć w ten sposób. Inna sprawa to to, że naprawdę nie każde dziecko ma motywacje wewnętrzną do nauki każdego z przedmiotów. Syna nie trzeba zachęcać by uczył się matematyki j robił nawet sam żądania dodatkowe, ale choćby nie wiem co - nie ma motywacji do nauki polskiego. Oceny w takim wypadku utrzymują na jakimś tam poziomie przynajmniej motywację zewnętrzną i nie oszukujmy się - ona, choć jest mniej wartościowa, to również się liczy! Nawet w pracy, biznesie etc. wykorzystuje się w rożnym stopniu i do różnych pracowników różne metody motywacji. Programistę mogę motywować wewnętrznie dając mu ciekawy projekt, ale nie wzbudzę motywacji wewnętrznej w pani, która sprząta biuro...
@Margon A swoją drogą to krzyczenie na dziecko przez nauczyciela, czy jakakolwiek inna forma represji psychicznej, tez nie ma nic wspólnego z motywacją wewnętrzną do nauki. Coś takiego jest gorsze 1000 razy od wstawienia „pały”.
Wszystkie komentarze
W życiu nie ma dróg na skróty. Odłożenie problemu z dzieckiem na później poprzez bezbolesne przeprowadzenie go przez dzieciństwo nie spowoduje, że problem zniknie, lecz raczej że będzie coraz większy.
Inna sprawa to to, że naprawdę nie każde dziecko ma motywacje wewnętrzną do nauki każdego z przedmiotów. Syna nie trzeba zachęcać by uczył się matematyki j robił nawet sam żądania dodatkowe, ale choćby nie wiem co - nie ma motywacji do nauki polskiego. Oceny w takim wypadku utrzymują na jakimś tam poziomie przynajmniej motywację zewnętrzną i nie oszukujmy się - ona, choć jest mniej wartościowa, to również się liczy! Nawet w pracy, biznesie etc. wykorzystuje się w rożnym stopniu i do różnych pracowników różne metody motywacji. Programistę mogę motywować wewnętrznie dając mu ciekawy projekt, ale nie wzbudzę motywacji wewnętrznej w pani, która sprząta biuro...
A swoją drogą to krzyczenie na dziecko przez nauczyciela, czy jakakolwiek inna forma represji psychicznej, tez nie ma nic wspólnego z motywacją wewnętrzną do nauki. Coś takiego jest gorsze 1000 razy od wstawienia „pały”.