Nie zastanowiliśmy się w porę, że technologie mogą mieć negatywne konsekwencje dla demokracji. Nie znaczy to jednak, że powinniśmy z nich zrezygnować - mówi Martin Tisné z międzynarodowej organizacji Luminate podczas konferencji PDF CEE w Gdańsku.
W 2005 r. w Afganistanie grupa aktywistów z pomocą Martina Tisné zapoczątkowała ruch społeczny, którego celem była walka z korupcją. Mieszkańcy afgańskich wiosek i miast śledzili, czy pieniądze przeznaczone na konkretne działania w ich gminach są wydawane zgodnie z obietnicami władz. Początkowo śledztwo prowadzili przy użyciu zwykłych notatników, potem zaczęli wykorzystywać do tego aplikację w telefonach. Nadużycia ujawniali i publikowali na stronie internetowej. Tak zrodziło się Integrity Watch Afghanistan, inicjatywa mająca wiele bliźniaczych projektów na całym świecie.
Między 2005 a 2015 r. powstało setki, jeśli nie tysiące narzędzi technologicznych, mających ułatwiać obywatelom udział w procesach demokratycznych poprzez patrzenie władzy na ręce i wpływanie na decyzje. W Polsce warto wymienić nieistniejące już Wybieram.pl czy działające do dzisiaj NaprawmyTo.pl, Moje Państwo, MamPrawoWiedziec.pl.
10 lat temu te proste rozwiązania zdawały się naprawdę zmieniać świat. Niestety jednak ani organizacje, ani politycy czy biznes nie przewidzieli, jakie konsekwencje będzie miał niekontrolowany rozwój nowych technologii.
Ciemną stronę technologii poznaliśmy wyraźnie, kiedy algorytmy wykorzystywane do profilowania reklam na Facebooku okazały się doskonałym narzędziem do manipulowania treścią i jej odbiorcami w celach politycznych. W 2016 r. skandal związany z wyborami prezydenckimi w Stanach Zjednoczonych, w których działania rosyjskiego wywiadu miały wpłynąć na wynik, ostatecznie uświadomił ludziom, że gwałtowny rozwój technologii nie zawsze prowadzi do wzmocnienia procedur demokratycznych.
Jednym z proponowanych przez uczestników PDF CEE, w tym Martina Tisné rozwiązań jest zwiększenie przejrzystości reklam w sieci. Użytkownicy mają prawo wiedzieć, co jest materiałem sponsorowanym, kto go przygotował i kto za niego płaci. Właściciele mediów społecznościowych powinni także udostępnić dane z reklam w postaci API, aby dziennikarze i badacze mogli z nich korzystać i je analizować.
Tisné jest dobrej myśli. W ostatnich latach utworzyła się społeczność organizacji obywatelskich, przedstawicieli rządu, polityków, biznesu technologicznego, mediów, którzy rozumieją nowe technologie i chcą je zmieniać w taki sposób, aby odpowiadały na potrzeby demokratycznego społeczeństwa.
- W trakcie protestu żółtych kamizelek we Francji rząd Macrona zaczął 'wielką debatę', w którą zaangażował bardzo różnych obywateli i przedstawicieli NGO, władz lokalnych, mediów. To jest dobry przykład, jak zabrać się do odbudowania zaufania pomiędzy państwem a obywatelami.
Martin Tisné jest dyrektorem zarządzającym nowej, międzynarodowej organizacji Luminate, która stawia na wspieranie rozwoju społeczeństwa obywatelskiego w wybranych krajach na świecie, w tym Polsce. Od lat współtworzy i wspiera organizacje pozarządowe w różnych częściach świata.
Wszystkie komentarze