'Marsz Milczenia: - to wyraz hołdu dla ofiar złożonych tak przez Powstańców, jak i mieszkańców ówczesnej Warszawy. Tegoroczny przemarsz rozpocznie się o g. 16 na ul. Jana Kilińskiego (niedaleko Barbakanu), a zakończy się na ul. Waliców 14. Tam znajduje się jedna z ostatnich kamienic, która była świadkiem wydarzeń z 1 sierpnia 1944 roku.
Więcej o wydarzeniu przeczytasz
TUTAJ
Wszystkie komentarze
Przecież za komuny nie wszyscy powstańcy byli zapraszani na uroczystości , ci z Ak spotykali się po kryjomu na symbolicznych grobach.
Tylko syreny wyły dla wszystkich bo ani komuna ani Pis fizycznie nie mogła zatkać ludziom uszu.
Uważam ,że marsz milczenia jest dla tych wszystkich co mieli rodziców ,babcie ,dziadków w powstaniu i nie są za Pisem pokażą młodym ,że pamietają.
Młodzi muszą widzieć ,że w demokracji jest wybór (bo radio opanowane i Tv to nie usłysząnic oprócz propagandy)
Mam nadzieje ,że następny NIE PISOwSkI rząd 1 sierpnia ustali to święto apolityczne SYMBOL PAMIECI nie WŁADZY.
Dałem plusa ale nie pamiętam żeby w obchodach powstania nie uczestniczyło AK. Może w latach 50? jestem młodszy.
Tak się złożyło, że jako mieszkaniec Marszałkowskiej dzieciństwo i młodość spędziłem w ruinach. Mam „milcząco” upamiętniać niepotrzebne morderstwo miasta, żeby starzejąca Janda mogła się promować? Ten marsz nie przywróci życia generacji, która zginęła niepotrzebnie i do tego w przeważającej mierze z własnej woli. To właśnie piętnował gen. Anders nazywając "powstanie" zbrodnią. Jeśli mam chodzić na "milczące marsze" to raczej dla upamiętnienia dzięsiątków tysięcy bezimiennych ofiar polskich wypadków drogowych. Ale z pewnością nie pójdę razem z ludźmi, którzy dali sobie zmyć mózg "historyczną" propagitką.
Moja odpowiedź @mamagda3331 przez omyłkę "wkleiła" się pod twoją wypowiedzią, z którą się jak najbardziej zgadzam.
Tanie, brudne sztuczki. Hanba.
Jeśli tak to gratuluję ob-scenicznego pomysłu.
Pani Janda oczywiście jest grubo za młoda by pamiętać wydarzenia
z 1 sierpnia 1944, ba, latami po tej dacie nie była nawet w rodzicielskich
planach, więc nie mówimy tu o pamięci generacji czy nawet pamięci
ówczesnych mieszkańców miasta. Poza jednostkami, tych ludzi już
nie ma. A takich co są i jeszcze pamiętają, na szczęście dla pani Jandy,
nie ma w ogóle. Najwyższy czas zapomnieć o tym najgłupszym
i najkrwawszym wydarzeniu w życiu miasta, które gen. Anders
nazwał zbrodnią. Marsz pani Jandy nadaje się jedynie na happening
"polityki historycznej" PISu i mam nadzieję, że jako taki będzie zapamiętany.
To jest marsz upamiętniający nie Powstanie, tylko jego OFIARY, cywilne i wojskowe. Ofiary tego, jak to nazwałeś, "najgłupszego i najkrwawszego wydarzenia w historii miasta". Naprawdę uważasz, że należy o nich zapomnieć? A poza tym, bardziej wiarygodna jest dla mnie Krystyna Janda zapraszająca na marsz milczenia, niż gimbaza z opaskami powstańczymi i kibole z racami. Kwestię promocji, pardon, promo, filmu "na temat", z litości przemilczę.
Mądre słowa.
Anders i Sosnowski mieli rację. Ale w PW wzięło udział 4 członków mojej najblizszej rodziny, z co jeden szesnastolatek przyplacil życiem. Dlatego doceniam ich odwagę i determinację. Dzisiejsze pokolenie to, z nielicznymi wyjątkami, zaprzancy. Człowiek z honorem nie mógłby głosować na pospolitych zbrodniarzy.
możesz doprecyzować kim są ci zaprzańcy w odniesieniu do dzisiejszego pokolenia i którzy politycy są tymi pospolitymi zbrodniarzami, na których można głosować?
Ich nikt nie ktytykuje tylko durnych dowódców wywołujących powstanie p-rzeciw Niemcom aby nie weszli Rosjanie. Trzeba być pozbawionym mózgu aby nie przewidzieć skutków.
Londyn nie zrobił nic w celu zapewnienia sukcesu, chociażby politycznego. Jedyną jednostką która mogła pomóc walczącej Warszawie była Pierwsza Brygada Spadochronowa stworzona przez generała Sosabowskiego. Kiedy w pierwszych dniach sierpnia przyszła wiadomość o wybuchu powstania w Warszawie. W brygadzie wszyscy byli gotowi do lotu nad Warszawę, jednak rozkazu do startu ze strony Brytyjczyków nie było, zarówno z przyczyn politycznych, wojskowych, jak i technicznych. Wraz z upływającymi kolejnymi dniami powstania narastała w Brygadzie atmosfera buntu, którego zarzewie w kilku kompaniach generał musiał gasić swoim autorytetem. Nie wiedział, że jego syn Stanisław Janusz Sosabowski – lekarz, porucznik AK i dowódca plutonu „Stasinek” utracił w powstańczych walkach wzrok. Brytyjczycy zagrozili rozbrojeniem brygady. Nowy Wódz Naczelny gen. Sosnkowski oddał w końcu 1.SBS do ich dyspozycji.
Generał Anders;
Byłem całkowicie zaskoczony wybuchem powstania w Warszawie. Uważam to za największe nieszczęście w naszej obecnej sytuacji. Nie miało ono najmniejszych szans powodzenia, a naraziło nie tylko naszą stolicę, ale i tę część Kraju, będącą pod okupacją niemiecką, na nowe straszliwe represje. (…) Chyba nikt uczciwy i nieślepy nie miał jednak złudzeń, że stanie się to, co się stało, to jest, że Sowiety nie tylko nie pomogą naszej ukochanej, bohaterskiej Warszawie, ale z największym zadowoleniem i radością będą czekać, aż się wyleje do dna najlepsza krew Narodu Polskiego - podsumował 31 lipca Anders. Gdyby mógł, postawiłby decydentów przed sądem...
Naczelny Wódz - przebywał w czasie, gdy ważyła się decyzja o powstaniu, we Włoszech. 28 lipca pisał do Raczkiewicza, że wobec wypadków w okupowanym kraju "wszelka myśl o powstaniu zbrojnym jest nieuzasadnionym odruchem - pozbawionym sensu politycznego, mogącym spowodować tragiczne, niepotrzebne ofiary". Niemal to samo Sosnkowski napisał w depeszy do Bora-Komorowskiego.
– Walka z Niemcami musi być kontynuowana w formie "Burzy". Natomiast w obecnych warunkach jestem bezwzględnie przeciwny powszechnemu powstaniu, którego sens historyczny musiałby z konieczności wyrazić się w zmianie jednej okupacji na drugą - pisał Naczelny Wódz z frontu włoskiego 29 lipca.
Pani Janda ma 100% rację, należy się pamięć 200 000 cywili którzy niepotrzebnie zgineli i miastu które zniknęło z powiarzchni ziemi. Nikt za to nie poniósł odpowiedzialności!