Krytyka wzrostu cen paliw przez lata była paliwem politycznym liderów PiS. - Rząd funduje nam podwyżkę cen dosłownie wszystkiego - mówił Mariusz Błaszczak na stacji benzynowej w grudniu 2010 roku. Towarzyszyła mu Beata Szydło. Teraz bez mrugnięcia okiem Prawo i Sprawiedliwość chce wprowadzić nowy podatek w paliwie, choć podwyżek miało nie być. W projekcie ustawy o Funduszu Dróg Samorządowych posłowie partii rządzącej napisali, że opłata drogowa podbije ceny benzyny, oleju napędowego i LPG. Zapłacimy więcej o 25 gorszy na litrze wliczając VAT. Projekt pojawił się nagle. Pod osłoną wizyty Donalda Trumpa.
Milczy Jarosław Kaczyński. Choć kiedyś domagał się obniżenia akcyzy. Zaledwie 10 dni temu na kongresie PiS liderzy chwalili się, że wydatki socjalne rosną bez sięgania do kieszeni podatników. Słowem nikt się nie zająknął o nowej opłacie. - Ten kongres jest po to, żeby ludzie wyjeżdżali na wakacje w jeszcze lepszych humorach - mówił wicepremier Mateusz Morawiecki. Jak politycy sami sobie zaprzeczają? Zobacz materiał.
Więcej
    Komentarze
    W kłamstwach dorównują już tuckowi !!!
    już oceniałe(a)ś
    0
    0
    Obniżka akcyzy zazwyczaj w niewielkim stopniu wpływa na obniżkę centy paliwa. O tym decyduje niska elastycznośc cenowa popytu. W praktyce koncerny paliwowe zarabiają więcej Ten podatek, jak rozumiem ma być kwotowy, zatem obciązenia z niego wynikające są pewne. Jeśli przeciętny kierowca przejeżdża ok. 15 tys. rocznie, przy spalaniu na poziomie ok. 10 l (w tym cykl miejski) to dodatkowo wyda ok. 375 zł. Co ciekawe tylko połowa ma trafić na drogi! A co z resztą? Dobra droga, aby wreszcie do "suwerena" dotarło, że nic nie jest za darmo.
    już oceniałe(a)ś
    0
    0
    Zamiast podwyżki cen benzyny wystarczy, żeby mniej kradli, a pieniądze się znajdą
    już oceniałe(a)ś
    0
    0