Dlaczego w swoim kraju muszę ubezpieczać się na wypadek oszukańczych zmasowanych i państwu wiadomych metod pozbawienia mnie pieniędzy i spokoju? To państwo nadało mi różne "numery" i spowodowało, że nie mogę bez nich żyć. Teraz to państwo przygląda się jak rozmaici systemowi naciągacze gnębią ludzi. Dlaczego muszę sama być czujna i sama się zabezpieczać? Dlaczego sama mam za to płacić?
Przecież "one" tylko pobierali dane i jeszcze może nie zaczęli okradać ludzi to Prokuratura może im " naskoczyć". A przecież nasze prawo najpierw ochrania i broni złodziei (m/n przestępców komorników), bandytów( i tych za kierownicą co zabijają dzieci na przejściach ale za 200000 zł bandyta może być na wolności), oszustów, banksterów ,.... a "ciemny lud" to tylko barany do strzyżenia. Jasiu powiedz im gdzie pan prokurator może im naskoczyć !!! Jasiu (Zbysiu) no powiedz, no .....
Czy nie można było tych kilku zdań po prostu napisać? Prezentacja zamiast tekstu. rozumiem filmowane rozmowy, ale to. Domyślam się, że Wyborcza kasuje sporo więcej za reklamę filmową niż taka w formie obrazka. Nie mniej to irytuje, bo te same informacje jestem w stanie sam przeczytać 10x szybciej.
Druga rzecz, to ciekawe zachowanie systemu ocen pod tą prezentacją. Klikam na łapkę i otrzymuję informacje, że już oceniałem mimo, że jeszcze nie oceniałem. Zastanawiam się, czy to nowy putinowsko-pisowski skrypt, czy też nieudolna obrona przed takim.
Ja nie biorę kredytu i mnie ch. obchodzi czy bank rozdaje je komuś innemu czy nie. Tylko wara od moich pieniędzy. Jeśli jakiś bank albo inny viprodent da komuś kasę i będzie chciał ją ściągać potem ode mnie, to bank będzie miał proces o oszustwo (próbę wyłudzenia pieniędzy). Niestety z kodeksu karnego nie można ścigać firm, tylko ludzi (czy to sprawiedliwe?), więc ewentualnie prezes banku osobiście. A bank cywilnie o duże odszkodowanie.
To bank jest odpowiedzialny za sprawdzenie komu daje pieniądze. To że ktoś zna mój nr pesel, nr dokumentu i adres o niczym nie świadczy. Wczoraj takie dane spisywała sobie ode mnie pani w hotelu (nie wiem po co, podobno są takie przepisy, że muszą), a z racji pracy odwiedzam kilka-kilkanaście hoteli rocznie. Takie dane zna każdy mój pracodawca, wielu pracowników każdego banku, telekomu i kablówki z której korzystałem, każdy z kim spisywałem umowe cywilną (kupno/sprzedaż mieszkania czy samochodu). Nawet bez wycieku to są tysiące osób. I to, że podałem im takie dane, to wcale nie znaczy, że dałem im upoważnienie do brania pieniędzy na moje konto.
Wszystkie komentarze