Każdy, kto myśli, że z internetu korzysta już cały świat jest w błędzie. Kuba wciąż pozostaje miejscem, gdzie dostęp do sieci posiadają tylko nieliczni.
W prywatnych domach na Kubie z internetu może korzystać tylko elita - członkowie partii, lekarze, naukowcy i niektórzy dziennikarze. Władza niezwykle pilnie strzeże dostępu do 'okna na świat' i konsekwentnie odmawia przyłączenia sieci internetowych z zewnątrz. W kraju funkcjonuje tylko 35 legalnych hotspotów, a koszt godzinnego surfowania zwykle przewyższa możliwości finansowe przeciętnego Kubańczyka. Reżim jest w tej sprawie nieugięty - nie godzi się na pomoc oferowaną przez Google, nie chce również skorzystać z podmorskiego kabla, jaki jest prowadzony z Wenezueli.
Władza obiecuje, że do 2020 roku zapewni internet wszystkim obywatelom. Do tego czasu mieszkańcom Kuby pozostaje korzystanie z nielicznych stref wi-fi lub z dostępu do bardzo kosztownej, zagranicznej telewizji internetowej.
Wszystkie komentarze