Polscy specjaliści ponownie zbadają szczątki prezydenckiego TU-154M, który osiem lat temu rozbił się pod Smoleńskiem. Jednak zanim rozpoczną swoją pracę, najpierw sami zostaną dokładnie zbadani przez Rosjan. Strefa, w której leży wrak samolotu, jest nazywana 'sterylną', co oznacza, że każda osoba przed jakimkolwiek kontaktem ze szczątkami maszyny musi przejść przez bardzo czuły aparat rentgenowski. Wykryje on nawet najmniejsze ślady materiałów wybuchowych czy narkotyków. Czy takie praktyki są na porządku dziennym? Jakie obawy mają Rosjanie przed polskimi specjalistami? O tym opowiada wieloletni korespondent 'Gazety Wyborczej' w Rosji Wacław Radziwinowicz.
Wszystkie komentarze
... ale Oni przecież maja rację bo wpuszczając oszołomów można wszystkiego się spodziewać.