KAROL SIENKIEWICZ* : Sztuka krytyczna silnie wchodziła w dyskusje, które toczyły się wtedy w Polsce, ale jeśli pojawiała się w mediach, to, niestety, w roli chłopca do bicia. Potrzeba Katarzyny Kozyry, Zbigniewa Libery, Pawła Althamera czy artystów z Gdańska, by wejść w szranki z rzeczywistością polityczno-społeczną, wynikała pewnie z rozczarowania, że transformacja po 1989 r. nie pociągała za sobą zmian obyczajowych. Przeciwnie - następował zwrot konserwatywny. Z czasem odbiór tej sztuki stał się na tyle negatywny, że łatwo było dojść do wniosku, iż definiowaniem, kto jest artystą krytycznym, zajmowali się głównie prawicowi publicyści, którzy ziali do nich nienawiścią.
Wszystkie komentarze