Kraków ma mnóstwo bardzo średnich restauracji, trochę bardzo dobrych, wybitnych bardzo niewiele. Na jedzenie wydaje się tu o wiele mniej niż w Warszawie. Inne miasta depczą nam po piętach. Wśród knajp opisanych w mijającym roku wiele sprawiło mi...
Nowy rok zaraz, więc pora na podsumowania. Dla tych, co czytali, i dla tych, co nie: kilka słów o minionym, o obecnym, z nadzieją, że od stycznia będzie jeszcze więcej, jeszcze lepiej.
Otóż jest taka sprawa, że mnie nachodzą, często nocą, rozmaite Korespondentki, nie wspominając o Korespondentach. Są to moi informatorzy, zainteresowani pulsem gastronomii, charty wyczulone na krew.
Szedłem wzdłuż fasady centrum kongresowego ICE, rozmyślając nad istotą przeszklonej architektury. Pięknie wygląda nocą, rozświetlona od środka, zachęcająca tą swoją niemal pustką. Widać głównie przestrzeń i światło, i jest to widok godny wielkiego...
Patrzyłem tygodniami, jak się przekształca piwnica, przepraszam, izwienitie, poziom minus jeden Pasażu 13. Tam, gdzie kupowałem wino, nastały roboty, wino przeprowadziło się na przeciwną stronę. Patrzyłem i patrzyłem, nie było końca robotom; aż mi...
Idzie zima, wiatry wieją, dziś usłyszałem, że rozsądniej będzie nie stawiać samochodów pod drzewami. Nie stawiam więc. Siedzę w zaciszu, zastanawiam się nie nad wczorajszym obiadem (bo wiem, co o nim myśleć), tylko nad dziwnymi ruchami, fluktuacjami...
Pewnego wieczora byłem w winiarni Barawino. Winiarnia właśnie się oficjalnie otwierała, wypełniał ją tłum. Nie tłumek, jak to bywa w naszych winiarniach, lecz zbita kupa żądnych przygód ludzi; ocierali się o siebie znajomi i nieznajomi, gadali na...
Pałętałem się ostatnio po mieście, jadłem przy okazji. Mówiąc więc otwartym tekstem, nie namaszczałem się jakimś cudownym pachnidłem, nie przebierałem się w surdut, muchy nie wiązałem; wychodziłem z domu i czekałem, aż skosi mnie głód. To jest,...
Wychodziłem z kina po nowym Bondzie, albowiem jestem przywiązany do najtrwalszych wartości i Bonda w żadnym razie nie odpuszczę. Było zdrowo po północy, ciepło, halny, czekałem na taksówkę, oczekiwanie umilałem sobie ponurymi myślami: ja jednak...
Podzielę się z wami podróżnym jedzeniem. A mam w czym wybierać: jadałem ostatnio batony na stacjach benzynowych, kanapki na dworcach, ba, flaki w Pendolino (dość lekkie i całkiem smaczne, nic w nich trującego); a także liczne posiłki restauracyjne w...
Dzień, a była to ostatnia niedziela, zaczął się od wyborów; o tym jednak ani słowa więcej. Potem pospieszny kurs na dworzec, zimno, stacja podziemna, niemal pusta. Jedyny punkt pełen ludzi: sklep piekarniczy połączony z kawiarnią. Stoi kolejka, bo...
A skoro pogoda była włoska, bo akurat w zeszła niedzielę była, i skoro się właśnie wróciło z Włoch, bo się akurat wróciło, to była pora na włoską restaurację. Rzadko, coraz rzadziej miewam takie pokusy w naszym mieście. Nie wynika to z jakiejś...
Proszę szanownych czytelniczek, są teraz dni takie, że chce się wyć. Patrzę za okno: śnieg. Wychodzę: błoto. Zostaję w domu i od razu czytam ze zdumieniem na Fejsie: ?Proponowane grupy: Odeszli - pisarze Stowarzyszenia Pisarzy Polskich?.
Wyprawa zaczęła się w Krakowie w słoneczną sobotę; takie spóźnione wakacje w mieście. W godzinach późnośniadaniowych znaleźliśmy się przy ulicy Pijarskiej w lokalu Cudawianki Food&Wine.
Wracam ostatnio ciągle do Krakowa; z różnych stron wracam. Przepełniony innymi smakami, zapachami, kiedy tylko ląduję w mieście, od razu budzi się tęsknota za tym, co było. Tym bardziej, że dzień coraz krótszy, że w łóżku zimno, piję herbatę za...
Przejdźcie się kiedyś ulicą Lea, od początku do końca, zobaczcie, jak zmienia charakter. Na jej ostatnim odcinku wciąż można znaleźć duże budynki, ale to już nie rozmach bloków stojących bliżej centrum ani kamienic tuż za parkiem. Piękna wycieczka,...
Kiedy do domu się wraca, to oprócz poczucia szczęścia, jakie ogarnia na widok portu lotniczego Balice, towarzyszy podróżnemu uczucie bolesnej straty. Jest ona związana z tym wszystkim, co tam, gdzieś zostało; w moim wypadku we Francji.
Bo jak przychodzi co do czego, do wyznania całej prawdy, to nie zawsze jest ona miła. Tu, gdzie teraz jestem (podpowiedź: w Paryżu) niby wszystko tak samo, ludzie chodzą, jeżdżą, pracują, narzekają okropnie; i tak jak u nas, lubią się zabawić. I...
Tak się, szanowne czytelniczki, złożyło, że siedzę w Paryżu, ale nic o tym dziś nie napiszę: w chlebaku noszę jeszcze krakowską restaurację.
Sport jest krótki, a życie długie, trzeba korzystać ze swoich pięciu minut. Moje już trwają? Nie. Zaczną się za rok w Rio - mówi Wojciech Nowicki, brązowy medalista mistrzostw świata w rzucie młotem.
- Mówiłam Wojciechowi, że będzie miał medal, zresztą Paweł Fajdek też mu to mówił - zdradza Jolanta Kumor, trenerka mistrza świata Pawła Fajdka. W niedzielę w Pekinie brąz zdobył także Wojciech Nowicki.
Złoto dla Pawła Fajdka, brąz dla Wojciecha Nowickiego, 26-letniego debiutanta na mistrzostwach świata! A mówili, że w rzucie młotem nie będzie sensacji
Kiedy najdzie was, drogie czytelniczki, i was też, czytelnicy prawie równie drodzy, nocny głód na serca, wątroby, grasice albo (to też się przecież zdarza) na coś trudniejszego do zdobycia, na uszy lub wymiona - nie jesteście sami.
Znów nastąpił ten smutny moment, kiedy opuszczałem ziemię małopolską i znalazłem się w porcie lotniczym Balice. Fajnie, fajnie, wszystko się buduje, przyjemnie patrzeć, ale doskwierają głód i pragnienie.
Uważnym przypominam, nieuważnych zaś informuję, że jakiś czas temu byłem nad Bałtykiem. Po naszej, polskiej stronie. Byłem, rzuciłem się na ryby, wróciłem nimi obżarty.
Są otwarcia, na które się czeka; i takie, na które się czeka jak jasna cholera. To było z tych drugich.
Na stronie Gazeta.pl zobaczyłem filmik z Tessą Capponi-Borawską, która wystąpiła w nim jako rodowita Włoszka. Materialik nosił tytuł godny "Faktu": "Cała prawda o sosie bolońskim". Pani Capponi wyjaśniła, że sos boloński to "sugo bianco", a więc sos...
Prawda i tak wyjdzie na wierzch, więc powiem od razu: jestem na wakacjach. Jesteśmy, właściwie. W tym akurat wypadku to ja jestem towarzyszący, nie Towarzysząca, to ona tym razem gra pierwsze skrzypce. Ona wymyśliła, ona zmusiła, ja siedzę cicho i...
Czasem, myślę, warto się ugryźć w język. A czasem, jak sądzę, powstrzymywać się nie warto. Jak w ostatnią sobotę, kiedy poszliśmy na coś pomiędzy śniadaniem a obiadem.
Byłem ostatnio z Towarzyszącą w muzeum Manggha pooglądać nową galerię i wystawę Wróblewskiego. Pooglądaliśmy, nadal lało. Towarzysząca udała się na kolejną wystawę, do muzeum obok. ?I weź mi jakieś ciastko?, rozkazała na odchodnym.
Zaciągnięty przez Towarzyszącą poszedłem ostatnio oglądać Wodną Masę Krytyczną. Fajnie było: organizatorki w przepięknych strojach nocnych zakupionych na Kleparzu, dwie syreny na złotej rybce, zespół Fundacji Sztuk Wizualnych na kanapie (uwagę...
Po tygodniach obserwowania, po zachodzeniu w głowę, co też może powstać na miejscu sławnych barów Piccolo i Rooster (czyli naprzeciw Starego Teatru), tych upadłych gwiazd gastronomii krakowskiej, istniejących na różnych etapach jej rozwoju......
Mam w życiu całe okresy bezmięsne i wtedy jestem bardzo szczęśliwy. Z jednym wyjątkiem: kiedy muszę się żywić w knajpach. Pisałem o tym wielokrotnie, ale nie po to, żeby się pastwić, tylko dlatego, że to najświętsza prawda: tak zwana wegetariańska...
Dziś, na życzenie naszych czytelniczek, będzie kawałek o charakterze zasadniczym. Będzie to mianowicie mrożący krew w żyłach odcineczek o kelnerach płci obojga.
Czy ukazanie życia w okresie wojny, w której zginęło 16 milionów ludzi, bez nawiązania do tego faktu, jest formą cenzury?
Przyznaję: jadłem ostatnio w Burger Kingu. Była to część chytrego planu, czyli próby odmalowania wielkiej panoramy burgera polskiego, naszej nowej narodowej namiętności. Bułka z kotletem stała się przedmiotem kultu, i wcale nie dlatego, że - jak w...
W sobotę zeszłą wywiało mnie do stolicy. Miałem mnóstwo zajęć, ale nie odmówiłem sobie skoku w bok.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.