Wałęsa: "my" cierpimy, "oni" też zaczną. A wtedy razem zrobimy porządek. Radziwiłowicz: dziś w repertuarze - "Człowiek z nienawiści". Z Jerzym Radziwiłowiczem* rozmawia Agnieszka Kublik.
Agnieszka Kublik: Całkiem niedawno na stacji benzynowej dostał pan w prezencie DVD z "Człowiekiem z marmuru". Kilkadziesiąt lat po premierze skojarzyli pana z Birkutem?
Jerzy Radziwiłowicz: To dość naturalne, że ważny polski film wszedł do podręcznego zbioru, dostępnego również na stacjach benzynowych.
Krystyna Janda mówi, że u Wajdy narodziła się jako aktorka, jako człowiek i jako obywatel.
- Mógłbym się lekko w to wpisać. Lekko, bo Krysia to bardzo dużymi słowami nazywa. Ale ma rację. Zbiegło się przy tym filmie parę rzeczy. "Człowiek z marmuru" jest próbą nazwania, nie mówię rozliczenia, bo to jest złe słowo, fragmentu naszej historii. W 1976 r., kiedy robiliśmy film, zaczęło się tak naprawdę to, co zakończyło się podpisaniem porozumień gdańskich w 1980 r. Myśmy kręcili "Człowieka", a w Radomiu "warchoły" zaczęły strajkować.
Wszystkie komentarze