Philip Zimbardo : Na Trafalgar Square w Londynie są cztery cokoły. Na trzech stoją bohaterowie brytyjskiej historii, czwarty jest niejako do dyspozycji, co wykorzystywane jest zwykle przez artystów. Stał tam na przykład pozłacany konik na biegunach, co miało skłaniać do uważniejszego patrzenia w przyszłość. W każdym polskim parku pozrzucałbym z cokołów tych wszystkich generałów, a umieściłbym na nich wielkie napisy: "Ty".
- Bohatera każdy ma w sobie - tak jak Hannah Arendt pisała o banalności zła, tak powinno się zacząć pisać o banalności dobra: jest osiągalne dla każdego na wyciągnięcie ręki.
W ubiegłym roku po wykładzie na Uniwersytecie Śląskim podeszły do mnie trzy kobiety. Powiedziały, że pracują w Nikiszowcu i potrzebują mojej pomocy. Nagle znalazłem się w miejscowości, która nie tak dawno tętniła życiem, a ludziom dobrze się tam powodziło. Po zamknięciu kopalni wszystko upadło. Jest alkohol i przemoc, dzieciaki nie mają dokąd pójść po szkole.
Przeznaczyłem więc wszystkie swoje honoraria z PWN-u, namówiłem na wsparcie paru zamożniejszych znajomych. Dzięki pomocy lokalnych władz dostaliśmy budynek przy rynku, Ikea dała meble, znaleźliśmy grupę wolontariuszy, którzy chcą dzielić się swoimi umiejętnościami.
Efekt jest taki, że po roku pracy w poniedziałek otwieramy pierwsze Zimbardo Youth Center. Po lekcjach można się tam będzie uczyć tańca, języków czy śpiewu, ale też poznać tajniki najnowszych technologii, socjologii czy kultury. Projekt nazywa się "HIP", czyli "Heroic Imagination Project" - jesteśmy więc "hip", czyli na czasie. Podopiecznym naszego "szkolenia na bohatera" dajemy koszulki "HERO in training", czyli "BOHATER na stażu" - nie jest więc tak, że wygrałeś wyścig, ale cały czas ćwiczysz.
Prof. Zimbardo eksperymentuje na nikiszowieckiej młodzieży - bezpłatne zajęcia dla nastolatków
''Uwolnić dzieci'' - rozmowa z prof. Zimbardo
- Kiedyś to rodzice uczyli dzieci, dziś nie mają czasu, więc jest odwrotnie. Jeden z moich pomysłów to "bohaterowie zdrowia". Jeśli uda ci się oduczyć palenia kogoś z rodziny, ratujesz mu życie. Więc jeśli któryś z dzieciaków zdecyduje się na to, najpierw ma za zadanie obserwować nawyki rodzica związane z paleniem, a potem ćwiczymy, jak sprawić, że taki palacz zrezygnuje z jednego papierosa w tygodniu, potem z dwóch.
Takie dzieciaki ze wspólnym celem łączymy w grupy, więc na przykład przez Facebooka mogą się nawzajem motywować, sprawdzać, komu co się udało w danym tygodniu. Zdarza się, że ludzie w ten sposób rzucają palenie, używają mniej soli, jedzą mniej słodyczy.
- Przecież my to już robiliśmy w San Francisco i to się udaje. Jako psycholog specjalizuję się w zmianie zachowań i zapewniam panią, że w ten sposób dochodzi do zmiany w myśleniu.
- W żadnym wypadku! Wszyscy zaczynamy z tego samego poziomu: każdy chce być dobry. Dopiero potem wpadamy w sidła ludzi, których zadaniem jest sprawić, byśmy - przeważnie jeszcze jako dzieci - stali się źli. Jedni dostają pieniądze za wcielanie ludzi do wojska, by zabijali w imię państwa, inni są alfonsami, szukają kobiet, które sprzedawałyby swoje ciało i odpalały im część stawki.
My wychodzimy z odwrotnego założenia: twoją pracą jest skłonić ludzi, by robili dobre rzeczy zamiast złych. A gdy raz uda się zmienić mentalność, to będzie pączkować na innych. Od paru miesięcy na świecie prowadzony jest wielki program "Compassionate City" ["Współczujące Miasto"] - ma pokazać, które miasto najbardziej okazuje litość, współczucie i miłosierdzie.
- Włączyli w to Dalajlamę i Karen Armstrong, która napisała książkę, jak w 12 krokach stać się człowiekiem współczującym. Współczucie to mówienie ludziom: "Rozumiem twój ból". Ale gdy leżę i krwawię, nie chcę, byś tylko mówił: "Przykro mi, wiem, co czujesz", ale byś pomógł mi wstać.
- Problem polega na tym, że podobnie jak w innych krajach waszymi bohaterami są właściwie tylko wojownicy płci męskiej. Zabójcy, czyli ludzie, którzy wygrali wojnę, bo kogoś zabili. A co z kobietami i dziećmi? Kobiety są bardziej efektywne w tworzeniu "sieci bohaterów" - przecież Irena Sendlerowa stworzyła sieć 19 osób, 18 z nich to były kobiety, które ratowały dzieci z warszawskiego getta.
''The psychology of evil'' - wystąpienie Philipa Zimbardo na konferencji TED
- W Polsce od zawsze bohaterowie wykluwali się w walce z Niemcami, Rosjanami. Zawsze na zewnątrz czaił się jakiś wróg. Dziś o niego trudno, więc trzeba go sobie znaleźć. Wczoraj byłem świadkiem obchodów rocznicy tragedii w Smoleńsku. Ten sabotował, ci chcieli zabić prezydenta. To przerażające!
Wielu czeka na wielkie wyzwanie, zastanawia się, jak by tu bohatersko za kogoś umrzeć: zginąć w powstaniu albo ratując tonącego. Chciałbym im wszystkim powiedzieć: wolę was żywych! Dłużej będzie z was pożytek.
- Rozumiem, że po zaborach i wojnach, po dziesięcioleciach nieufności i nieustannych donosów trudno wam nagle zaufać komuś innemu niż własnej rodzinie. Ale za bardzo skupiliście się na przeszłości negatywnej, na przekonaniu w każdej sytuacji, że "przecież zawsze mogło być gorzej". Między innymi to właśnie moim programem próbuję zmienić. Problem polega na tym, że ludzie starsi swoim pesymizmem czy cynizmem, tym mówieniem nieustannie "to się nie uda" demoralizują młodych.
Powinniście bardziej cieszyć się teraźniejszością i uczyć, jak wytyczać ścieżkę, by osiągnąć dany cel, a mniej rozpamiętywać nieustannie to, co było. Na przełomie lipca i sierpnia robimy w Warszawie wielką konferencję na temat postrzegania czasu. Ponad 400 osób z 20 krajów będzie dyskutować, jak postrzeganie czasu wpływa na biznes czy edukację.
- Oczywiście, że się zmieniło. Nowe pokolenie jest optymistyczne, nie boi się mieć ambitnych planów. Ale mam wrażenie, że te zmiany idą trochę za wolno. Przecież Polska nie ma teraz wrogów, na świecie jesteście postrzegani bardzo dobrze.
Byłem w Londynie i tam nie mogli się was nachwalić - nie tylko, że jesteście doskonałymi budowlańcami czy hydraulikami, ale świetnie radzicie sobie również w biznesie czy w świecie technologii. Czasem mam wrażenie, że lubią was bardziej niż wy sami siebie. Ale jak zmienić mentalność przeciętnego Polaka?
- Bohaterowie to ludzie, którzy są skoncentrowani na innych, a nie na sobie. Spraw, by w najbliższym tygodniu każdego dnia ktoś poczuł się dzięki tobie wyjątkowy. Spójrz komuś w oczy, zagadaj: "Ma pani bardzo ładny szalik, wygląda w nim pani jeszcze ładniej". A gdy przy wejściu do restauracji stoi kelner i ma plakietkę ze swoim imieniem, dlaczego nie powiedzieć: "Cześć, Grzegorz, co słychać, ja jestem Philip". Takie to trudne?
Przyjeżdżając do Polski, mam czasem wrażenie, że trafiłem do szpitala psychiatrycznego. U was nikt się nie uśmiecha
- Czasem, jak przyjeżdżam do Polski, mam wrażenie, że trafiłem do szpitala psychiatrycznego. Tu nikt się nie uśmiecha, raczej się odburkuje, nigdy nikt do nikogo nie zagaduje.
Zaraz mi pewnie pani powie, że mówienie komplementów jest nieautentyczne. Nie chodzi o to, żeby udawać. Ale większość ludzi naprawdę szczerze chciałaby powiedzieć innym coś miłego, ale boi się, że to dziwne, bo przecież związana jest normą społeczną. Polacy są cudowni, ale nie dla obcych.
Gdy stoję na ulicy z mapą, nikt nie podejdzie zapytać, czy potrzebuję pomocy - w innych krajach nie mam tego problemu. A przecież z takich jednostkowych doświadczeń biorą się potem opinie, że Węgrzy są sympatyczni, a Polacy niekoniecznie. Ale to da się zmienić.
Wczoraj spotkałem się z panią minister edukacji. Powiedziała, że jeśli pokażemy, że nasz pomysł, który testowaliśmy w San Francisco, działa i tutaj, wprowadzi go we wszystkich polskich liceach.
- Program nazywa się "Zrozumienie ludzkiej natury" i składa się z sześciu lekcji. Nie kończy się zaliczeniami. Wszystko opiera się na filmikach z konkretnymi sytuacjami, trochę innymi w Polsce, USA, na Węgrzech czy w Hongkongu. Zawsze zaczynamy od zła, ale idziemy w kierunku dobra. W Polsce skupiamy się na problemach związanych z uprzedzeniami wobec obcych, presji grupy, analizujemy też - i staramy się możliwie zniwelować - "efekt przechodnia", czyli sytuację, w której ludzie przechodzą obojętnie obok kogoś, kto potrzebuje pomocy.
*Prof. Philip Zimbardo - ur. w 1933 r., psycholog z Uniwersytetu Stanforda, autor słynnego eksperymentu więziennego. Wydał m.in. "Efekt Lucyfera. Dlaczego dobrzy ludzie czynią zło?". W Polsce gościł na zaproszenie SWPS, otwierał też pierwsze na świecie Zimbardo Youth Center
Dyskusja o 25-letniej Polsce
Przy okazji plebiscytu chcemy podyskutować z czytelnikami "Gazety Wyborczej" o tym, co nam się udało wspólnie zrobić w ostatnim 25-leciu. Jak doceniliśmy i wykorzystaliśmy naszą wolność? Co jeszcze powinniśmy zrobić, żeby nam wszystkim było z tą wolnością lepiej?
Jak wziąć udział w plebiscycie? Wejdź na ludziewolności.pl , wypełnij formularz zgłoszeniowy i przyślij nam swojego kandydata!
Zapraszamy na fanpage plebiscytu na Facebooku!
Akcję prowadzimy wspólnie z TVN
Czytaj codziennie w "Gazecie Wyborczej". Pisz do nas: ludziewolnosci@wyborcza.pl
W Magazynie Świątecznym:
W Polsce pozostał trwały układ pan - cham. W szkołach, korporacjach. W Niemczech mówią, że polscy zarządzający są jak bulteriery - gdy się wczepią, to zagryzą. Z Andrzejem Lederem rozmawia Grzegorz Sroczyński
Kto tryzubem wojuje, od tryzuba ginie
Ukraińska prawica obwąchiwała się z Frontem Narodowym, z Jobbikiem, z polskimi narodowcami. Przestała, gdy zorientowała się, że europejscy radykałowie są prorosyjscy. Za to dziś nikt nie powie złego słowa o Polakach. Z politologiem Antonem Szechowcowem rozmawia Ludwika Włodek
Miliony młodych ludzi straciły tysiące godzin na niby-zdobywaniu niby-wiedzy w niby-szkołach i na niby-uczelniach
Co ma Polak na języku? Bynajmniej
Jestem demokratą. W języku jest miejsce i na normę, w której nie ma miejsca na wtranżalanie, i na normę, w obrębie której mogę se powiedzieć, że trza już iść. Prof. Jan Miodek o słowniku polsko-polskim
Był mańkutem. Ostatnią struną, którą trącał, nie była struna sopranowa, ale basowa. I te basy wybrzmiewały najsilniej. Stąd wrażenie, jakby grało kilku gitarzystów. A grał sam. Jędrzej Słodkowski rozmawia z Jackiem Kleyffem o Jacku Kaczmarskim
Kiedyś robiliśmy wielkie rzeczy, teraz już ich nie robimy. Co się zmieniło?
Arystokratka nie patrzy w lustro
Dyskusja wokół gender pokazuje strach, że ludzie chcą żyć zgodnie z tym, jak ich stworzył Pan Bóg. A on nigdy nie powiedział: ''Kochaj tylko tego bliźniego swego, który jest do ciebie podobny''. Z Różą Thun, działaczką opozycji PRL-owskiej, dziś europosłanką PO, rozmawia Małgorzata I. Niemczyńska
Wszystkie komentarze