- Odbieramy maile i telefony od osób, które w dzieciństwie skrzywdził ksiądz pedofil. Przez dwa lata skontaktowało się z nami ponad sto osób. Czasami to mail z jednym tylko słowem "RATUNKU!". A czasami mail jest tak długi, że czyta się go godzinę.
- Piszemy, że rozumiemy ten ból.
- Jedni chcą się tylko podzielić tajemnicą, do której zobowiązał ich pedofil. Zgłosiła się kobieta, która milczała od 1956 roku, kiedy to była wykorzystywana podczas religii w domu. Inni proszą o pomoc prawną, chcą wytoczyć proces oprawcy i diecezji. Jeszcze inni po prostu potrzebują naszego towarzyszenia. Skontaktowali się z nami rodzice chłopaka, którego molestował proboszcz. Byli przerażeni, bo cała wieś stanęła przeciwko nim; sąsiedzi rzucali w okna kamieniami, w nocy świecili latarkami, wysyłali listy, żeby się wynosili ze wsi. Działo się to w diecezji łowickiej. Podobną sytuację mamy pod Zamościem, gdzie proboszcz molestował dziewczynki pierwszokomunijne.
Wszystkie komentarze