Do pracy wstaję po trzeciej. Muszę wyjść o czwartej, by w sklepie być o piątej. Wolę dalej dojeżdżać, ale do pracy, którą lubię.
Samochód przejechał szybko. Zniknął za rogiem, a wraz z nim głośna muzyka. Kierowca może nawet nie zwrócił uwagi na białe pióra, które wystrzeliły spod kół i zawirowały w powietrzu. Tak, na pewno nie zauważył, bo przecież gdyby zauważył, toby się zatrzymał, żeby pomóc. Bo według Anny ludzie z założenia są dobrzy.
Anna wybiera nerwowo numer do straży miejskiej, a pod jej nogami wystraszony ptak niezdarnie macha złamanym skrzydłem. Leży przed nią na ziemi, kręci się w kółko, nie może się podnieść. Sam nie wzbije się już w powietrze. Głuchy telefon, przecież w podwarszawskich Markach nie ma straży miejskiej. Ekopatrol działa tylko na terenie miasta stołecznego. Zatem 997, może policja skieruje do właściwych służb. Połączenie z policją w Wołominie. Oni nie pomogą, każą dzwonić do policji w Markach, podają numer. Policja w Markach nie pomoże, nie zajmuje się tym. Każą dzwonić do urzędu miasta. Urząd nie pomoże, każe dzwonić do Centrum Zarządzania Kryzysowego, to oni mają podpisane umowy z weterynarzami. CZK nie pomoże, każą dzwonić z powrotem do urzędu, ale tym razem bezpośrednio do Wydziału Ochrony Środowiska. Zdenerwowany damski głos w słuchawce:
Wszystkie komentarze