W tym roku w Dolinie Trzech Stawów rządziły kobiety. Najwięcej słuchaczy przyciągnął koncert nieustraszonej PJ Harvey - drapieżny, mocny, feministyczny, bez słabych punktów. Wielu przyjechało tylko dla niej. Ćwierć wieku na scenie nie osłabiło ognia Angielki, jej profesjonalizm nie przeszkodził fanom się wzruszać, dziewięcioosobowy zespół pracował jak maszyna, a zarazem był to koncert bardzo osobisty. - Wychodzi na scenę w majtkach i śpiewa o Bogu - odpowiedziała znajoma spytana, dlaczego PJ jest fajna.
Wszystkie komentarze