Tradycyjnie pod koniec grudnia prezydent Rosji podsumowuje kończący się rok ogromną konferencją prasową w Moskwie. Odpowiada na niej na pytania przedstawicieli mediów. To właściwie też jedyna szansa, by prezydent Rosji zmierzył się z pytaniami dziennikarzy niezależnych od Kremla.
W konferencji 2018 roku wzięło udział 1702 dziennikarzy, trwała prawie 4 godziny. Chociaż gros pytań służyło oficjalnemu przekazowi propagandowemu Kremla, to prezydent musiał się zmierzyć też z pytaniami o trudne dla niego tematy. Próbował zdezawuować znaczenie soboru zjednoczeniowego Cerkwi w Ukrainie, który uniezależnia prawosławie od patriarchy Moskwy. Chwalił się dobrymi stosunkami z zagranicą, przyznając jednocześnie, że Rosji bardzo źle rozmawia się z Wielką Brytanią. Mówił też, że wie, gdzie znajduje się centrum rządzenia światem i podkreślał, że na pewno nie znajduje się w Moskwie.
Czego jeszcze dowiedzieliśmy się z dzisiejszej konferencji? Zobacz komentarz Wacława Radziwinowicza.
Wszystkie komentarze
I taką też mają.
A do tego dochodzą wojska rakietowe i lotnicze. Konkretnie mają 1500 samolotów. Gdyby na dzień dobry tylko fragment tej armady rzucili na Polskę, powiedzmy pół tysiąca, to mielibyśmy proporcje gorsze niż we wrześniu 39. Wtedy przegraliśmy na starcie ten "mecz" z III Rzeszą 6:1. Aktualnie mamy garść F-16 i do tego poradziecki złom czyli wszystko co by się wzbiło w powietrze to jakie 50 maszyn. Przegrywamy praktycznie bez walki 10:1.
Rosja opanowuje w 100% powietrze a potem wali jak do kaczek w chaotyczne kolumny zszokowanych cywili i w panice uciekające wojska.
Byłoby podobnie jak w 1939.
Putin przesadza, że w dwa dni zająłby Warszawę, ale w ciągu tygodnia mógłby z grubsza stanąć na Wiśle (uderzenie wyszłoby także z enklawy kaliningradzkiej na kierunku trójmiejskim). W tym czasie nie byłoby ani chętnych ani możliwości aby pomóc Polsce (podobnie jak w 39). Amerykanie za Gdańsk umierać nie chcą a jedyna realna i potężna pomoc mogłaby sprawnie nadejść z Niemiec, ale my przecież Niemcom tylko ciągle machamy dawno zamkniętymi reparacjami, do zapłacenia za wojny sprzed stu lat więc słusznie się obawiają, że nawet jakby przemogli swój absmak do sąsiada to pewnie Polska by im potem jeszcze rachunki wystawiała do zapłacenia, bo "czołg zniszczył trawnik".
Znowu jesteśmy sami i Putin to wie.
NATO przestało istnieć, tak? A Rosjanie niech lepiej się zajmą Chińczykami, bo ci cierpliwie czekają na zwrot Syberii.
Brrr....aż mnie przeszły dreszcze...
"na szczęście" Putin ma wobec nas inne plany...
Pytanie: czy nasi 'stratedzy' polityczni to wiedzą?
> Wtedy Chińczycy poproszą o zwrot Syberii
Zwrot to nie, bo nigdy Syberia do Chin nie należała. Po prostu ją od Ruskich odkupią, będzie ich na to stać. Już jest.
Rosja zabrała w XIXw. Chinom 1,5 mln km kw. Syberii. Jako odsetki Chiny wezmą
resztę. Z pewnością nikt rozbójniczej Rosji współczuć nie będzie.
Rosjanie za 'tylko' ~300 miliardów złotych pielęgnują swoją zdolność odstraszającą i już zapowiedzieli, że są gotowi wykonać kontruderzenie, nie licząc się ze skutkami. Ja bym raczej nie próbował sprawdzać.
mala uwaga - takie porownanie ma ograniczony sens. Ile Rojsanie kupuja sprzetu wojskowego za dolary, albo inna walute, ale za granica? *Itd.*
Prawdziwe porownanie uwzglednia procentowe wydatki na zbrojenia i efektywnosc takich wydatkow. Oraz "koszty" typu stopien przejmowania sie wlasnymi stratami. Oczywiscie, ze Rosja to nie ZSRR, ale tez nie USA tylko bardziej Chiny.
Dobra, dobra. A w miedzyczasie jedna solidna bombka..
Mimo wszystko koszty nowoczesnego uzbrojenia i opracowania nowych technologii są ze sobą koniec końców porównywalne. To już nie czasy ZSSR. Jeżeli już dzisiaj Rosja wydaje ułamek na badania i rozwój oraz zbrojenia, tego co USA i Chiny, to znaczy, że w perspektywie 20 lat nakręcającego się wyścigu zbrojeń armia rosyjska będzie dymiącą kupą złomu.