Czy dziecko trzeba upokorzyć, żeby dobrze tańczyło? Dlaczego w niektórych szkołach baletowych fizyczne ograniczenia pokonuje się przy pomocy igły lub zapalniczki? I czy piękno tańca zawsze musi być okupione cierpieniem? W dzisiejszym 'Studiu Dużego Formatu' Włodzimierz Nowak pyta o to reporterkę Katarzynę Włodkowską.
Wszystkie komentarze
Nie wiem, jak wyglądała nauka w tych placówkach w latach 90-tych.
Wiem natomiast, że dostanie się do szkoły baletowej było wyczynem i ci, którzy się tam znaleźli cierpieli wiele, by w niej pozostac i znosić jej trudy, także upokorzenia.
To prawda, że byliśmy upokarzani ( jezeli zachodziła taka potrzeba ) i to prawda, że często lała się krew
( pointy to niewygodne obuwie :))
Wytrwałości uczyli nas sowieccy pedagodzy.
Byliśmy jednak bardziej zahartowani i odporni w stosunku do obecnej młodzieży - w domach też nas nie oszczędzano :) i do samobójstw w szkole nie dochodziło.
Nie posłałabym i nie posłałam swoich dzieci do tej szkoły, ale nauczyła mnie dyscypliny, wytrwałości, współczucia i mimo wszystko pracy w zespole.
Ja nie żałuję