Czy dziecko trzeba upokorzyć, żeby dobrze tańczyło? Dlaczego w niektórych szkołach baletowych fizyczne ograniczenia pokonuje się przy pomocy igły lub zapalniczki? I czy piękno tańca zawsze musi być okupione cierpieniem? W dzisiejszym 'Studiu Dużego Formatu' Włodzimierz Nowak pyta o to reporterkę Katarzynę Włodkowską.
Więcej
    Komentarze
    Zaloguj się
    Chcesz dołączyć do dyskusji? Zostań naszym prenumeratorem
    W latach 60-tych była tylko jedna szkoła baletowa, w Warszawie.
    Nie wiem, jak wyglądała nauka w tych placówkach w latach 90-tych.
    Wiem natomiast, że dostanie się do szkoły baletowej było wyczynem i ci, którzy się tam znaleźli cierpieli wiele, by w niej pozostac i znosić jej trudy, także upokorzenia.
    To prawda, że byliśmy upokarzani ( jezeli zachodziła taka potrzeba ) i to prawda, że często lała się krew
    ( pointy to niewygodne obuwie :))
    Wytrwałości uczyli nas sowieccy pedagodzy.
    Byliśmy jednak bardziej zahartowani i odporni w stosunku do obecnej młodzieży - w domach też nas nie oszczędzano :) i do samobójstw w szkole nie dochodziło.
    Nie posłałabym i nie posłałam swoich dzieci do tej szkoły, ale nauczyła mnie dyscypliny, wytrwałości, współczucia i mimo wszystko pracy w zespole.
    Ja nie żałuję
    już oceniałe(a)ś
    7
    5
    `