Julia, Rosjanka: Mój 10 kwietnia oczami Rosjanki z Moskwy. Tego dnia miałam wieźć starszego synka na olimpiadę z matematyki, przed wyjazdem miałam trochę czasu i włączyłam komputer, żeby popatrzeć na wiadomości i zajrzeć do mojego ulubionego blogu prowadzonego przez innego Rosjanina, na którym zazwyczaj toczy się ciekawa polsko-rosyjska dyskusja. Zdążyłam napisać parę komentarzy, pochwaliłam się sukcesami synka. Potem ktoś z Polaków podał link do wiadomości, że niby Moskwa obiecuje Lechowi Kaczyńskiemu dobre miejsce na defiladzie 9 maja w zamian na brak antyrosyjskich akcentów w przemówieniu w Katyniu. Przeczytałam i zdenerwowało mnie to. Pomyślałam, że jeśli to prawda, to jak beznadziejni idioci są ci nasi w MSZ, że proponują Polakom takie coś. A jeśli to nieprawda, to jak cholerni prowokatorzy są ci produkujący te niesprawdzone wiadomości na stronie gazeta.pl, i to w taki dzień, podsycając wśród czytelników niechęć do mojego kraju, jakby było tej niechęci mało. Ale już nie miałam czasu dalej siedzieć w internecie, tylko ostatni raz zajrzałam do wiadomości, i tu zobaczyłam pierwszą informacje, że coś się stało z samolotem polskiej delegacji w Smoleńsku... szok..., ale jeszcze nie do końca wiadomo co.
Polsko, stałaś się mą pasją, polubiłam język twój
O tym, co się stało, dowiedziałam się już w samochodzie, z radia. I potem, póki czekałam na syna z olimpiady, bez przerwy czytałam wiadomości z komórki. Nie mogłam uwierzyć że to się stało. To nie do pomyślenia. W taki dzień, w takim miejscu. Jak to możliwie?
Polsko, któraś stała się moją pasją przez ostatnie kilka lat. Polubiłam Twój język i te rozmowy z Polakami w internecie. Ile razy broniąc swojego kraju od niesprawiedliwych oskarżeń i najazdów polskich rozmówców, myślałam, że przecież mają prawo, a może w istocie i mają rację myśląc o nas w taki sposób, po tych wszystkich krzywdach doznanych od Rosji. Ile razy było mnie jako Rosjance cholernie, okropnie wstyd, za rodaków, za mój kraj, i za siebie? Polsko, Polsko miła, to nie musiało się wydarzyć z Tobą, która tak dużo cierpiała, i wywalczyła sobie zasłużenie wolność i spokój. Tego nie miało być znowu z Tobą. Jeśli ktoś miał składać ofiary w imię prawdy o Katyniu, to mieli być Rosjanie. Okropnie to pisać, ale w tym przynajmniej byłaby jakaś logika. Dlaczego znowu Ty jesteś ofiarą, dlaczego znowu my mamy być potworami?
Słowa wychodziły mi obce
Wróciłam do domu, włączyłam komputer. Pisałam jakieś słowa współczucia do znajomych Polaków na blogu, ale słowa wychodziły mi obce. Polski język, który niezbyt dobre znam, odmawiał mi posłuszeństwa. Twierdziłam, że Lech Kaczyński nie był rusofobem, że zawsze go szanowałam, mimo że nie popierałam jego polityki. I wiedziałam, że te słowa są biedne, są do niczego w tej chwili. Nie mogłam wyrazić tego co czułam, bo chciałam błagać o wybaczeniu, ale nie wiedziałam jak, i nawet nie wiedziałam za co, i czy nie będzie to głupie i pełne patosu w tak tragicznej chwili. Później przeczytałam komentarz Matwieja Ganapolskiego na stronie Echa Moskwy, w którym prosił Polaków o wybaczenie, i trafił mnie prosto w serce. Mogłam tylko się dołączyć do tych słów. I poczułam ulgę, bo już nie byłam z tym sama. Podziwiałam odwagę autora, który nie bał się wyglądać głupio, żałośnie czy idiotycznie. Byłam i jestem mu bardzo wdzięczna za te słowa, co napisał w mieniu swoim i wszystkich Rosjan, którzy odczuwali to samo, ale nie mieli słów. W ten dzień spędziłam w internecie cały wieczór. Do nocy śledziłam wiadomości z Rosji i Polski, pisałam jakieś bzdury... Tak beznadziejnie się czułam, jakby to u mnie osobiście coś strasznego się stało. Wiedziałam, że to nie tylko straszna tragedia ludzka, i nie tylko katastrofa dla państwa. To miało stać się okropną katastrofą dla stosunków miedzy Polską a Rosją. To miało wrócić do stanu najgorszych czasów. Bałam się nawet pomyśleć, co będzie, gdy polskie władze zareagują z przesadą, i jakich okropnych i beznadziejnych rzeczy mogą dokonać w odwet nasze władze... I jak to się odbije w sercach ludzi po obu stronach. Późno w nocy przeczytałam pierwsze komentarze Polaków z wyrazami wdzięczności do rosyjskich władz i gorącej sympatii do wszystkich Rosjan. To znowu było niewiarygodnie, że zamiast podejrzeń i nienawiści, zobaczyłam to. I dopiero wtedy się rozpłakałam, po raz pierwszy za cały dzień. Potem była ta fantastyczna, niczym nie wytłumaczalna fala ciepła z polskiej strony. Jestem przekonana, że my, Rosjanie, na to nie zasłużyliśmy. Ale już to było później niż 10 kwietnia, i o tym teraz nie będę pisała.
Wszystkie komentarze