Kreml. 12 sierpnia 2008 r. Choć Nicolas Sarkozy zwraca się do prezydenta Rosji Miedwiediewa "drogi Dymitrze", to ma ponurą minę. Sześć godzin rozmów z "drogim Dymitrem" wyprało jego twarz ze zwyczajowych uśmiechów.

Po pierwszej misji Sarkozy'ego w Moskwie i Tbilisi świat ma mieszane uczucia. Prezydent Francji doprowadził do końca "wojny pięciodniowej", uratował być może i tysiące istnień, ale nie postawił na ostrzu noża sprawy integralności terytorialnej Gruzji. Tym samym pozwolił Rosjanom na zmianę mapy tego kraju.

Dziś Sarkozy tego żałuje. Wierzy jednak, że jego druga misja w Moskwie zaplanowana na 8 września przyniesie ostateczne wycofanie wojsk rosyjskich z Gruzji. Kilka dni temu w Brukseli mówił, że jeśli tak będzie, to Europa odniesie bezprecedensowy sukces - w miesiąc doprowadzi do pokoju tam, gdzie wybuchła niespodziewana wojna.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Komentarze