Po 1989 roku ludzie chcieli masowo wymieniać okna. To było jak symbol: stare okna ze szparami, przez które świstał wiatr, musiały odejść wraz z PRL-em. Na szczęście dla Mikołaja Placka

Kiedy w Polsce toczyły się obrady Okrągłego Stołu, Tadeusz Mazowiecki zostawał pierwszym po wojnie niekomunistycznym premierem w Europie Wschodniej, a w Niemczech walił się mur berliński, Adam Placek chodził po krakowskich ulicach i patrzył, jak ludzie uszczelniają przed zimą okna w swoich mieszkaniach. Jakimiś taśmami oklejali ramy, wpychali w szpary watę, a czasem nawet stare ścierki.

- To i tak nic im nie da. Nowe okna by się ludziom przydały, takie szczelne, przez które mroźne powietrze nie dostanie się do pokoi. Tylko że w Polsce takich porządnych okien jeszcze nie ma, a żeby sprowadzać je z Zachodu, to trzeba mieć kupę pieniędzy. Mało kogo na to stać - myślał sobie.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Komentarze