Usłyszałem, że pilot dodał obrotów, dźwięk milknącego silnika, trzaski, huki. Pomyślałem: ?No, chyba chłopaki się rozbili?

Rozmowa z por. Arturem Wosztylem pilotem Jaka-40

Agnieszka Kublik, Wojciech Czuchnowski: O której pierwszy raz 10 kwietnia skontaktował się pan z Tu-154?

Artur Wosztyl: Już po wylądowaniu pod Smoleńskiem. Mamy taki zwyczaj, że jeżeli zauważamy np. pogarszające się warunki meteorologiczne, informujemy inną załogę. To rutynowe zachowanie. Na lądowanie tupolewa czekaliśmy w jaku, bo musieliśmy dotankować samolot. Ja z kolegami z Tu-154 rozmawiałem raz. Potem rozmawiali inni koledzy z załogi.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Monika Tutak-Goll poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze