Pamiętam pewne popularne widowisko na rzecz niepełnosprawnych. Na scenę wyszli upośledzeni. Z megafonów rozległa się piosenka "Krakowska kwiaciarka": "Kup moje kwiaty...". Niepełnosprawni tańczyli, kręcąc się w kółko. Wszyscy na sali mieli łzy w oczach. Ja też. A równocześnie czułem, że to czysty kicz, gwałt na uczuciach. Coś, co wcale nie zbliża nas do siebie, tylko oddala.
Teatr Justyny Sobczyk jest przeciwieństwem takich widowisk. Oglądam próbę generalną przedstawienia "I my wszyscy... Odcinek 0" w Teatrze 21. Aktorzy, w wieku od 16 do 40 lat, głównie z zespołem Downa, niektórzy z autyzmem, siedzą na kolorowych krzesełkach, ubrani w jednakowe mundurki. Milczą. Przez dłuższy czas patrzą na widownię. Mamy czas, żeby się im dokładnie przyjrzeć - każdy jest inny, osobny.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze