"I nie było już nikogo" Aleksandry Koniecznej w Teatrze Dramatycznym. Rzeź pięknych pań i panów z wyższych sfer zamienia się w uroczysty danse macabre. Kara wymierzana w rytm dziecięcej wyliczanki dosięga zbrodniarzy nieliczących się z ziemskim prawem. A co, jeśli osądzeni zostaniemy także my?

Teatr nie zawsze próbuje zmienić świat. Czasami po prostu wychwytuje nastroje. Zdarza się to również na scenach tak łasych na ciągłe krytyczne diagnozowanie rzeczywistości jak warszawski Teatr Dramatyczny. Niedawno Artur Żmijewski zorganizował tam szeroko dyskutowaną "Mszę" - rekonstrukcję katolickiej liturgii . Po tej inscenizacji próżno było szukać pomysłu bardziej prowokacyjnego, a tym bardziej częściej wystawianego i popularniejszego niż liturgia "scenariusza". "I nie było już nikogo" Agathy Christie może się więc wydawać propozycją z gatunku "wreszcie coś dla ludzi". A jednak gdzieś w tle kryje podobne niepokoje jak ryzykowny eksperyment społeczny Żmijewskiego.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Michał Olszewski poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze