Dyskurs publiczny ostatniego ćwierćwiecza w naszym kraju zdominowali "ludzie monologu". To "ludzie, którzy wiedzą"; rozmowy potrzebują wyłącznie po to, by wypowiedzieć własne racje, a rozmówców - by ich atakować i w karykaturalny sposób objawiać nędzę ich poglądów. Tacy ludzie bywają potrzebni mediom i partiom politycznym. Źle jednak służą debacie publicznej.
W samym Kościele "ludzie monologu" nie tyle są liczni, co silnie obecni w sferze publicznej. Wielu ma poglądy tradycjonalistyczne, uważając, że od Soboru Watykańskiego II hydrze modernizmu wyrosły kolejne głowy. Wielu - wbrew katolickiej nauce społecznej - dla zwiększenia oddziaływania katolicyzmu wiąże działanie Kościoła z konkretną partią. Inni, z obawą obserwując zmiany kulturowe i obyczajowe, usiłują powstrzymać napór współczesności.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze