Czas, gdy ksiądz był szanowany tylko dlatego, że nosi sutannę, minął. Do kościoła chodzi - to dane kościelnego instytutu statystyki - zaledwie 40 proc. katolików. Gdy porównamy ten wynik z rokiem 2000, okaże się, że spadek jest już siedmioprocentowy.
To wymaga od Kościoła namysłu nad tym, jak na nowo dotrzeć do ludzi. Tymczasem takiej refleksji nie widać.
Duchowni nawet się nie wysilają, żeby radykalną naukę w kwestiach antykoncepcji czy in vitro przedstawić w bardziej przystępny sposób. Robią dokładnie odwrotnie, jakby w Kościele trwał konkurs, kto bardziej obrazi rodziny korzystające z in vitro. Wystarczy przypomnieć sentencję abp. Józefa Michalika, że "refundacja in vitro to opłacanie zabójstwa", czy paranaukowe refleksje ks. Franciszka Longchamps de Bériera o "dotykowej bruździe" dzieci z probówki.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze