Tytuły poszczególnych części powieści Ewy Ostrowskiej: "Ojcze nasz, któryś jest", "I odpuść nam nasze winy", "Jako i my odpuszczamy", "Amen", sugerują, że ta książka jest modlitwą o przebaczenie. Dziwna to modlitwa. Napisana językiem ciężkim od nienawiści obnaża grzechy pazerności, zawiści i głupoty, które są wizytówką Zasławia - wioski, skąd dzieci do szkoły drałują kilkanaście kilometrów na piechotę

Bohaterka jako dwunastolatka codziennie była gwałcona przez miejscowego bogacza, który trzymał ją jako wyrobnicę za łyżkę strawy. Wydana za mąż za pijaka ciężką pracą dochodzi do bogactwa. Jej jedyną pociechą będzie syn, dla którego wybuduje dom. Oczami bohaterki oglądamy wioskową społeczność od czasów przedwojnia aż po lata 70. Gdzieś w tle przewija się wojna, lata kontyngentów, likwidacji analfabetyzmu, zakładania elektryczności, przejawów sojuszu robotniczo-chłopskiego (w postaci drużyny ZMP, która buduje chlewnię bolszewikowi Kubiakowi). Zmieniają się czasy, tylko mentalność się nie zmienia. Nie warto być dobrym, bo to oznaka słabości. Kłótnie, bijatyki i przekleństwa to chleb powszedni. Nie ma miłości i miłosierdzia, a jedyna nadzieja jest w posiadaniu.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Więcej
    Komentarze