- Jeszcze Polska nie zginęła! - wykrzyknął dziadek Wiktorii na łożu śmierci.
We wszystkich dokumentach miał napisane, że z nim można się dogadać tylko po polsku, ale mówił rzadko i niewiele. - Pamiętam go jako bardzo milczącego człowieka. Rosyjskiego i ukraińskiego w ogóle nie znał - opowiada perfekcyjną polszczyzną z lekkim akcentem Wiktoria, 36-latka z Doniecka.
Do Polski zabrała ze sobą to, co najważniejsze: 7-letniego syna, męża i skrzypce. Bo Wiktoria jest muzykiem. Drobna, krótkie włosy, w uszach lśniące kolczyki. Spotykamy się w siedzibie fundacji Wolność i Demokracja, w której obecnie pracuje. Wita się silnym uściskiem dłoni, nie traci czasu na kurtuazyjne pogawędki. Pokazuje w internecie zdjęcia ostrzelanego niedawno donieckiego trolejbusu. - Zginęło siedem osób - opowiada. - Ludzie, którzy jechali do pracy.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze