Kiedy Władimir Putin wygłaszał na Kremlu historyczne orędzie, ogłaszając włączenie Krymu do Federacji Rosyjskiej, telewizje pokazywały siedzących w pierwszych rzędach przywódców społeczności religijnych: muzułmańskiej, żydowskiej. Ale widzowie nie zobaczyli tego, kto zawsze powinien stać i stoi przy kremlowskim tronie - patriarchy Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej Cyryla. Bo jego tam nie było. I nic dziwnego. On nie może się przyłączyć do powszechnych głosów z okazji "krymskiego zwycięstwa". Konflikt ukraiński oznacza wielką historyczną klęskę Cerkwi rosyjskiej.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze