Janusz Majewski* : Nie, bo gdy miałem osiem lat, do mojego mieszczańskiego domu we Lwowie wkroczyła wojna. Po niej musieliśmy się przenieść do Krakowa. Mieliśmy pianino, ale umiałem zagrać tylko jedną melodię - "The Man I Love" braci Gershwinów.
Wiele lat później z delegacją polskich filmowców pojechałem do Neapolu. Urządzono dla nas przyjęcie. Podochocony winem usiadłem do fortepianu otoczony przez młode żony włoskich oficjeli. Zagrałem "The Man I Love", panie zażądały więcej, na szczęście znalazł się ktoś inny, grający lepiej.
Wszystkie komentarze