Przed stu laty role były śpiewane lepiej - bo nie było reżysera, który każe śpiewakowi biegać, palić i wykonywać skłony podczas arii. W Salzburgu zgodziłem się na sprint po schodach i swój duet śpiewałem zdyszany - rozmowa z tenorem Piotrem Beczałą

Anna S. Dębowska: Tydzień temu podpisał pan kontrakt płytowy z Deutsche Grammophon jako pierwszy polski śpiewak w historii. Ładny prezent na 20-lecie kariery.

Piotr Beczała: Przymiarki trwały od dawna, w końcu już od 10 lat jestem śpiewakiem ze stałym kontraktem w nowojorskiej Metropolitan Opera. Ale kiedyś nie zajmowałem na tyle ważnej pozycji, aby móc decydować o tym, co nagrywam.

Pierwsza płyta wyjdzie w maju. Po nagraniach z repertuarem włoskim, francuskim i słowiańskim przyszedł czas na arie z operetek i pieśni z repertuaru Richarda Taubera, słynnego austriackiego śpiewaka. Potem będą dwie następne płyty. Być może z rolami na tenor dramatyczny, nowość w moim repertuarze.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Małgorzata Bujara poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze