Naszych badań nie traktuje się jak nauki. Jesteśmy zwalniani, jeśli tak dalej pójdzie, to w Polsce nie będzie miał kto badać roślin - ostrzega młody botanik z Krakowa

----------

Rozmowa z Kamilem Szczepką, botanikiem fitosocjologiem

----------

WOJCIECH MIKOŁUSZKO: W liście do "Wyborczej" żali się pan, że "botanicy są zwalniani, a wyników badań często nie można opublikować".

KAMIL SZCZEPKA : Dziś klasyczny botanik nie rozsławi badaniami swojej uczelni, więc nie ma dla nich etatów. Mnie też nikt nie chciał zatrudnić, gdy napisałem w Instytucie Botaniki Uniwersytetu Jagiellońskiego pracę magisterską z florystyki i chciałem kontynuować te badania.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Anna Gamdzyk-Chełmińska poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    Jednak wynik badawczy nie może sprowadzać się do zebrania danych. Trzeba pokazać, że coś z tych danych "wynika". Moja siostra zajmowała się paleobotaniką: opisem roślinności z różnych okresów historii Ziemi, na podstawie występujących w kopalnych pokładach sporów (pyłków), ale też tym, co z tego wynika dla np. szukających kopalin. Uzyskała tytuł profesora.
    już oceniałe(a)ś
    11
    1
    "A czy pana Smitha z Nowego Jorku interesuje rozmieszczenie roślin na płaskowyżu obok Tarnowa?" No właśnie - nie. Natomiast dynamika rozmieszczenia roślin, korelacje pomiędzy ich liczebnością a zjawiskami pogodowymi (lata suche lub mokre) czy związek rozmieszczenia roślin z podłożem - to już mogło by zainteresować tego pana Smitha, nawet jeśli tezy artykułu byłyby poparte badaniami robionymi na płaskowyżu w okolicach Tarnowa. Problem w tym, że badania, które wykonuje p. Szczepka to nie żadna nauka tylko katalogowanie. Można na tej podstawie wydać "Atlas roślin doliny Drwinki" (na pewno, jakieś punkty za to zostaną przyznane autorowi), ale jeśli jedyną formą aktywności p. Szczepki jest badanie, gdzie co rośnie, bez żadnej refleksji - to jaki to ma sens??
    @pisiarz Tylko że trzeba być botanikiem aby potrafić to co rośnie zidentyfikować. To tak jak lekarz - niby jego praca sprowadza się przypisania tabletek.
    już oceniałe(a)ś
    1
    0
    Wszystko ewoluuje i się zmienia. 100 lat temu podstawowym środkiem transportu był koń. 200 lat temu potrzeby fizjologiczne załatwiało się do nocnika ;-) Nauka też była inna 100- 50 lat temu. Wiele dziedzin nauki w ogóle zanika. Mechanika np. przekształca się w mechatronikę, bo nie buduje się już urządzeń czysto mechanicznych itd. Świat idzie do przodu i naukowcy zadają pytania i rozwiązują problemy, które aktualnie są ciekawe i popularne. W gazecie zasugerowałeś temat: „Jaki wpływ na florę pasma Policy mają zmiany klimatu”. Gdyby udało Ci się taki wpływ opisać i wykazać, to miałbyś szanse w najlepszych czasopismach! Tylko, że tu nie wystarczy inwentaryzacja florystyczna! Możesz policzyć, zmierzyć, zmapować wszystkie gatunki na tym samym obszarze co prof Stuchlik. Ale nawet jeśli wykryjesz jakieś zmiany. A na pewno wykryjesz! To nie będziesz wiedział co na te zmiany wpłynęło! Bo potrzebujesz jeszcze danych o dziesiątkach czynników, które przez pół wieku działały na to miejsce. Florystyka pozostaje w tym momencie NARZĘDZIEM, a nie celem badań samym w sobie. Natomiast jest na pewno świetna właśnie lokalnie, czy w edukacji. Życzę powodzenia na tych niwach!
    już oceniałe(a)ś
    1
    0
    Teologia królową nauk!
    już oceniałe(a)ś
    1
    0
    Wcale mnnie to nie dziwi, jeżeli ministrem nauki jest Gowin, ministrem zniszczenia środowiska jest Szyszko, to gdzie miałoby być miejsce na jakiekolwiek badania? Przecież ci ludzie nie biorą się z kosmosu.
    @.fartowny..gosc. człowiek chyba jednak nie opowiada o ostatnim pół roku, hmm? nawet w tekstach o florystyce widzicie politykę :) Jak autor zrobi ten doktorat jednak za min. Gowina to oczywiście ładnie przeprosisz, prawda? Pana Kamila zaś pozdrawiam - w mojej opinii został Pan potraktowany przedmiotowo w tym tekście (wszystko pod tezę), ale nie ma tego złego... właśnie wracam z Pana bloga i życzę tych ŚDM w Panamie w 2019 :)
    już oceniałe(a)ś
    0
    1
    W polskiej nauce występują dwie choroby. Po pierwsze, ocena ludzi niemal wyłącznie na podstawie liczby punktów za artykuły, co rozmówca wyraźnie wskazuje. Po drugie, mitologizowanie badań podstawowych, czytaj nikomu nie przydatnych. Dziwi mnie, że Pan Kamil tak kurczowo nazywa swoje badania podstawowymi, skoro następnie pokazuje ich znaczenie dla edukacji, społeczności lokalnych, zarządzania terenami chronionymi i w budownictwie drogowym. Najwyższy czas, aby poszerzyć kryteria oceny naukowców o inne kryteria, w tym użyteczności badań.
    @rbuciak bzdura. badania podstawowe służą do stawiania nowych pytań, odkrywania nowych tzn. dotąd nieznanych zjawisk. Nie można od razu znaleźć dla nich praktycznego zastosowania, one zrodzą się później. Proszę popatrzyć na nakłady na naukę Chin. Nauki podstawowe dominują. I jest w tym sens.
    już oceniałe(a)ś
    0
    0
    Florystyka czy faunistyka rozumiana jako opisywanie roślin czy zwierząt nie jest nauką, jest katalogowaniem czyli czymś co może być tylko jednym z początkowych elementów całego procesu badawczego. Ważnym, bo bez niego nie można rozwiązywać problemów, a istotą nauki jest stawianie hipotez i proponowanie rozwiązań. Autor zdaje się tego nie rozumieć. Co do żenujących nakładów na nauki podstawowe pełna zgoda.
    już oceniałe(a)ś
    2
    2
    Opisanie flory to jedno a wnioski jakie z tego wypływają to co innego. Na Borneo czy Madagaskarze wnioski są dramatyczne ale prawie nikt na to nie zwraca uwagi.
    już oceniałe(a)ś
    3
    3