Zamiast uchwały było więc odczytanie na forum Sejmu krótkiego komunikatu o śmierci Przemyka i uczczenie jego pamięci minutą ciszy. - Niestety, SLD miało zastrzeżenia wobec niektórych zapisów projektu, co uniemożliwiło przyjęcie przez aklamację uchwały - tłumaczyła marszałek Ewa Kopacz.
12 maja 1983 r. milicjanci zatrzymali na warszawskiej Starówce 19-letniego wówczas maturzystę Grzegorza Przemyka. Był synem opozycyjnej poetki Barbary Sadowskiej, stąd później spekulowano, że aparatowi władzy chodziło bardziej o uderzenie w matkę niż w syna. W komisariacie przy ul. Jezuickiej Grzegorz został pobity przez milicjantów i zomowców. W sekcji doliczono się ponad 40 ciosów pałkami po barkach i plecach oraz kilkunastu ciosów łokciem lub pięścią w brzuch. Przewieziony do szpitala zmarł po dwóch dniach z powodu urazów jamy brzusznej. Pogrzeb Przemyka stał się wielką manifestacją sprzeciwu wobec władzy komunistycznej, a ustawiony proces wykazał winę sanitariuszy i lekarki opiekujących się chłopakiem. W aktach sprawy zachowała się notatka autorstwa Czesława Kiszczaka: "Ma być tylko jedna wersja śledztwa - sanitariusze".
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze