Śledztwo małych detektywów, piłka nożna robotów, lekcje dla nauczycieli prowadzone przez dzieci i budowa przestrzennych konstrukcji z ziemniaków - to tylko część atrakcji sobotniego Festiwalu Matematyki w siedzibie ?Gazety Wyborczej?.

Co w letni weekend może przyciągnąć tłum dzieci i ich rodziców do biurowca ze szkła i betonu na warszawskim Mokotowie? Festiwal Matematyki. W sobotniej imprezie w siedzibie "Gazety Wyborczej" zorganizowanej w ramach akcji "Matematyka się liczy" wzięło udział ok. 500 osób. Na wszystkich czekały gry, zabawy, konkursy, stoiska z klockami i pomocami naukowymi oraz niesamowite pokazy i warsztaty.

- Matematyka jest ciekawa, bo przydaje się w życiu. Po prostu bardzo ją lubię - mówi 11-letnia Matylda Białkowska, uczennica czwartej klasy podstawówki w podwarszawskich Książenicach i twórczyni bloga Supermatma. Na stoisku, które dziewczynka prowadzi razem ze swoimi koleżankami, ich rówieśnicy i młodsze dzieci biorą udział w konkursach i zabawach. Układają z sześcianów i prostopadłościanów blok mieszkalny, kroją wirtualny tort i wymyślają własne zadania. Wszystko ze śmiechem, na wesoło.

Lekcje z klockami

Bo matematyką można się bawić. Udowadnia to na co dzień Michał Romanowski, nauczyciel z warszawskiej Akademii Dobrej Edukacji. Jaki jest jego przepis na ciekawą lekcję?

- Dużo zabawy, szczypta uśmiechu i liczby - mówi Romanowski. - Stawiamy na kreatywność i rozwój. Moje lekcje przypominają pokaz. Daję zadania, a uczniowie sami kombinują i tworzą rozwiązania, wykorzystując różne figury i przedmioty.

Pierwsze skrzypce na stoisku Akademii grają uczniowie: 12-letni Abel i o dwa lata młodszy Iwo, którzy demonstrują "zabawki" swojego "pana od matematyki", m.in. klocki, wahadło i specjalną gumę do mierzenia procentów.

- Lubię sposób, w jaki nasz pan prowadzi lekcje. Jak wszystko dobrze rozwiążemy, dostajemy klocki do zabawy - mówi Abel.

Pomoc naukowa: ziemniak

Przy stanowisku Centrum Nauki "Kopernik" kłębi się tłum dzieci, choć nie ma tu komputerów ani żadnych cudów techniki. Tylko ziemniaki i wykałaczki.

- Nic więcej nie jest potrzebne - mówi dr Łukasz Badowski z CNK ubrany w strój budowlańca: jaskrawo pomarańczową kamizelkę i kask. Powołuje się na badania, w świetle których lepiej z matematyką radzą sobie nie te dzieci, które ślęczą godzinami nad zeszytami i książkami, ale te, które mogą poznawać ją poprzez zmysły: dotyk, wzrok, równowagę.

- Co jest największym problemem przy uczeniu matematyki? - pyta Badowski. - Ano to, że odbywa się ono w pustej przestrzeni, w powietrzu. Dlatego najfajniej jest zacząć od czegoś przeciwnego: składania rzeczy, czegoś, co można dotknąć, poczuć, poruszyć.

Budując z Badowskim figury z ziemniaków i wykałaczek, dzieciaki uczą się pojęć matematycznych, takich jak symetria, poznają problem stabilności konstrukcji, wytrzymałości.

- Taki ziemniak to interdyscyplinarna rzecz, łączy matematykę z chemią i fizyką. A na koniec można dodać odrobinę mięsa, cebulkę i szaszłyk gotowy. Na kilkanaście minut do piekarnika i mamy posiłek - mówi naukowiec z CNK.

"Pan kartofel" to także jeden z bohaterów stoiska Mathriders. Najmłodsze dzieci przyciągają zabawy ze zwykłą wagą. - Jako odważniki mogą służyć klocki, szklane kulki albo kartofle - mówi Donata Niedziółka. - Dzieciaki mogą sobie zrobić swojego "pana kartofla" i sprawdzić, ile klocków trzeba, żeby go zważyć, a potem porównać dwa różne ziemniaki. "Pan kartofel" budzi największy zachwyt, bo można go potem schować do kieszeni i zabrać do domu.

Matematyką można się bawić z dziećmi, wykorzystując podstawowe rzeczy, które można znaleźć np. w kuchni.

Biegniemy na warsztaty. Kamila Łyczek z wydawanego przez Uniwersytet Warszawski czasopisma "Delta" demonstruje nauczycielom, jak przy użyciu nożyczek i matematyki produkować niesamowite rzeczy. - Matematyka to szkoła wyobraźni, a wyobraźnię tak jak inne umiejętności można rozwijać - tłumaczy Łyczek.

Na jej zajęciach ścisłowcy dowiadują się, jak w maleńkiej kartce wyciąć dziurę, przez którą może przejść człowiek, i układają trzyelementowe puzzle, których złożenie zajmuje 20 minut.

W sali obok dzieci w wieku od 9 do 13 lat pod okiem Andrzeja Szczechli z CoperniKids tworzą wzór rekurencyjny, czyli definiują element ciągu, wykorzystując wartości poprzedniego elementu. Dla niewtajemniczonych brzmi złowrogo, ale dzieciaki świetnie się bawią.

Pan redaktor z widelcem na nosie

Podobnie jak odwiedzający stoisko redakcji naukowej "Gazety Wyborczej". Przy nim jej szef Piotr Cieśliński dokonuje prawdziwych cudów. Wbija dwa widelce w korek po szampanie, który nadziewa na zapałkę. Następnie tę dziwną konstrukcję opiera zapałką o brzeg kieliszka... i okazuje się, że to wszystko w jakiś magiczny sposób balansuje w powietrzu. Dla zwiększenia efektu Cieśliński podpala draskę zapałki umieszczoną wewnątrz szklanego pucharka. Płomyk powoli wędruje w stronę ścianki kieliszka, dzieciaki z wrażenia przestają oddychać, redaktor się uśmiecha. Widelce wbite w korek opierają się teraz o brzeg kieliszka na samym czubku cienkiej zapałki!

- Czary! - wzdycha ze zdumieniem 10-letnia dziewczynka.

A Cieśliński umieszcza widelcowo-korkową instalację utrzymującą się wciąż na zapałce na swoim redaktorskim nosie. Wszystko jest okraszone krótkim i przystępnym miniwykładem o prawach matematyki, fizyki i chemii.

Gimnazjaliści uczą nauczycieli

Zalety portalu MegaMatma zachwalają uczniowie i nauczycielka z Gimnazjum im. Szołdrskiego w Nowym Tomyślu. Marzena Lemańska, prowadząc tam lekcje, zamienia się rolami z dziećmi. To uczniowie, wykorzystując zasoby portalu i inne materiały z sieci, przygotowują na iPadach lekcje na wybrane tematy. A potem przy wsparciu nauczycielki uczą swoich kolegów.

Gimnazjaliści i Lemańska swoją metodę pokazują na warsztatach nauczycielom. Okazuje się, że ci mogą się uczyć także od dzieci. - To, co jest dla nich normalne, czyli korzystanie z nowych technologii, dla starszego pokolenia nauczycieli nadal jest innowacją. Dlatego chcemy pokazywać, że można uczyć inaczej - mówi Dorota Gawrońska-Popa, prezes spółki Magawiedza i współtwórczyni MegaMatmy.

Robot z irokezem strzela gola

Co najbardziej kręci facetów? Piłka nożna. A facetów w krótkich spodenkach? Futbol w wykonaniu robotów! Twójrobot.pl wystawia miniaturę sztucznego boiska z dwoma bramkami. Na murawie naprzeciwko siebie stoją dwa roboty. Wyglądają bojowo, na głowach czerwone irokezy. Tutaj robotem może sterować każde dziecko. Dziewięcioletni Mateusz przygryza język, operując maszyną, która prowadzi piłkę w kierunku bramki przeciwnika.

- Goool! - krzyczy i przybija piątkę tacie.

- Fryzury robotów przypominają czupryny współczesnych piłkarzy - śmieje się Przemysław Fąk z Twójrobot.pl. - Mamy też labirynt z robotem sterowanym za pomocą tabletu i kącik konstruktorski, gdzie można się pobawić małymi robocikami.

Nieskończoność jak reklamy w Polsacie

Skąd te fanfary? Na scenie trwa ceremonia wręczenia nagród szkołom laureatom konkursu na krótki film "Nieskończoność w oczach dzieci".

- To już drugi Festiwal Matematyki, który organizujemy dla was z "Gazetą Wyborczą" i na pewno nieostatni - zapewnia Iwona Ryniewicz, prezes Fundacji mBanku, która ufundowała nagrody. Nagroda specjalna w wysokości 2,5 tys. zł trafia do publicznej Szkoły Podstawowej nr 1 im. Janusza Korczaka w Niemodlinie. Trzecie miejsce zajął Specjalny Ośrodek Szkolno-Wychowawczy im. Polskich Olimpijczyków w Warlubiu, zdobywając 4 tys. zł. Dzieci z tej placówki przygotowały zabawny program, w którym część uczniów wcieliła się w różne role: wykładowcy, księdza, męża i żony. Drugie miejsce zdobyła Ogólnokształcąca Szkoła Muzyczna I i II stopnia im. Henryka Wieniawskiego w Łodzi. Uczniowie klasy 6B przeprowadzili uliczny eksperyment o nieskończoności, angażując do niego przechodniów. Szkoła wygrała 4,5 tys. zł. Konkurs wygrała podstawówka w Skokowej, inkasując 5 tys. zł.

- W naszej szkole organizujemy "Dni odkrywania", powstaje wiele projektów związanych z matematyką - mówi Anna Suchecka, opiekunka młodych filmowców. Na festiwal przyjechała z ośmiorgiem uczniów. - Nad filmem pracowali uczniowie z różnych klas, którzy opowiadali o tym, czym jest nieskończoność. Wybieraliśmy najciekawsze, najbardziej nietypowe. Niektórym nieskończoność kojarzy się np. z reklamami w Polsacie. Część dzieci na potrzeby filmu robiła piramidę Sierpińskiego, kroiła i malowała bryły, później trzeba było je posklejać. Zajęło im to trzy tygodnie.

Dyrekcja szkoły w Skokowej nagrodę przeznaczy najprawdopodobniej na zakup dobrego sprzętu do symulacji komputerowych i oglądania figur przestrzennych w 3D.

Zobacz wyniki konkursu i zwycięskie filmiki

Logika dla detektywów

Wracamy na warsztaty. Trwają już kolejne zajęcia. Matplaneta tłumaczy dzieciom, czym jest ciąg Fibonacciego, na przykładzie drzewa genealogicznego rodziny pszczół. Mali naukowcy dowiadują się też, czym jest złota spirala, poznając tajemnice huraganów i muszli. Tu nie ma szkolnych ławek i żadne dziecko nie przysypia. Co chwila ktoś się wyrywa do odpowiedzi!

W sali Alfa dzieci w wieku od 11 do 13 lat podzielone na trzyosobowe agencje detektywistyczne rozwiązują tajemnicę zniknięcia brzytwy należącej do filozofa Billa O. Kto ją podprowadził? Pani Basia, żona Billa, a może sąsiad Goodman? - Dzieci uwielbiają zagadki, szczególnie detektywistyczne. Dostały zeznania podejrzanych i świadków i na tej podstawie mają wskazać sprawcę - tłumaczy Joanna Wągiel z pracowni filozoficznej Eureka. - Analizując śledztwo, zastanowimy się wspólnie, jakimi prawami rządzi się nasze myślenie. To takie zajęcia z logiki dla detektywów.

W kolejnej sali Marta Rogalska, twórczyni projektu Mat-filmowiec, pokazuje uczniom klas 4-6 podstawówki, jak w prosty sposób nagrywać filmy matematyczne. - Filmy mają stanowić pomoc matematyczną. Dzieci na nich widzą krok po kroku, jak się rozwiązuje zadania - wskazuje Rogalska.

Rodzice z pociechami zaciekawieni przystają przy stoliku prof. Heleny Dodziuk z Polskiej Akademii Nauk. Pani profesor pokazuje, jak z paska papieru zrobić walec i wstęgę Möbiusa, która ma tylko jedną powierzchnię. Dzieci bawią się papierem i nożyczkami, kleją łańcuchy. Mogą zobaczyć też geometryczne wzory w grafikach Eschera oraz na zdjęciach mozaiki z bazyliki Narodzenia Pańskiego w Betlejem.

- Matematyka nie jest taka straszna, jak ją malują, można ją polubić. Jestem z wykształcenia humanistą, ale zdaję sobie sprawę z tego, jak jest ważna, szczególnie teraz, kiedy pojawiła się na maturze - mówi Marcin Kowalczyk, który na festiwal przyjechał z trzyipółroczną córeczką i dziewięcioletnim synem. - Czytałem gdzieś, że od piątego roku życia 80 proc. dzieci ma zdolności matematyczne na poziomie wybitnym, później gdzieś to gubimy. Ciekawe dlaczego.

Komentarze
paczaizm.pl/content/wp-content/uploads/krolowa-nauk-to-matematyka-nie-matka-boska.jpg
już oceniałe(a)ś
1
0
paczaizm.pl/content/wp-content/uploads/krolowa-nauk-to-matematyka-nie-matka-boska.jpg
już oceniałe(a)ś
1
0