Przychodzi do pracy o 7.30, wychodzi o 22. I jak zapewnia jej szary ze zmęczenia rzecznik, bierze pracę do domu. Mimo to o 20 jest rześka jak po joggingu. Ale nieugięta. Nie chce komentować sprawy Trybunału Konstytucyjnego i ustawy medialnej. Woli być postrzegana jako fachowiec, nie polityk.

Artur Włodarski: Jakie będą skutki ustawy o policji? Miała zwiększyć kontrolę nad służbami, a nie ułatwiać im śledzenie obywateli.

Anna Streżyńska, minister cyfryzacji: Ta ustawa ma zwalczać przestępczość. Przestępca korzysta z telefonu i internetu. Jak każdy. Tylko w innym celu. Porozumiewa się z szefami i wspólnikami, kupuje fałszywe dokumenty, składniki materiałów wybuchowych itp. Ustawa ma ułatwić kontrolowanie aktywności przestępców: z kim się łączyli, skąd dzwonili, jak długo rozmawiali, co kupowali itd. Dotąd obowiązywała żelazna zasada, że poza etapem kontroli operacyjnej i procesowej nie można pobierać danych o treści korespondencji. Czyli kto z kim rozmawiał - tak, ale już o czym - nie. Natomiast w projekcie tej ustawy pojawił się zapis pozwalający każdemu śledczemu na każdym etapie postępowania kontrolować treść rozmowy, SMS-a czy maila bez zgody sądu. Ale spotkaliśmy się ze służbami i wytłumaczyliśmy im, dlaczego te zapisy wywołują taki społeczny niepokój. Już je poprawiliśmy - te i inne przepisy, np. dotyczące tajemnicy spowiedzi i tajemnicy adwokackiej. A będzie jeszcze nowa, szeroko konsultowana ustawa.

Jest pani skuteczna, co widać po cenach połączeń - najniższych w Europie. Dlaczego telekomunikacja?

- Mój ojciec ją skończył. Zajmował się homologacją sprzętu. W związku z tym wszystkie szuflady w domu pękały od tarcz i słuchawek - towarzyszyły mi przez całe dzieciństwo i młodość. Jak na ironię sami nie mieliśmy telefonu - wtedy czekało się na niego 15 lat. A potem - kto by przypuszczał - pierwsza praca w Urzędzie Antymonopolowym i od razu sprawa przeciwko Telekomunikacji Polskiej o stwierdzenie nadużywania pozycji rynkowej i stosowania praktyk monopolistycznych. Był 1995 r. i właśnie otwierał się rynek.

Co pani zdaniem jest największym problemem polskiej telekomunikacji?

- Bariery inwestycyjne. A konkretnie prawo budowlane, krajobrazowe, środowiskowe, drogowe itp. Sztafeta od okienka do okienka. Dwa miesiące realnego działania, 12 miesięcy biegania po urzędach. Po to, by ktoś raczył pochylić się nad wnioskiem i udzielił zezwolenia, zaakceptował przebieg trasy, wydał mapę cyfrową itp. Koszmar. I tak jest od lat. W 2013 r. grupa ekspertów, w której byłam, zaproponowała ministerstwu zmiany w ustawach, które pozwoliłyby te bariery zlikwidować. Ministerstwo nic z tym nie zrobiło - zmarnowało 2,5 roku. Wtedy też namawiałam urzędników, by postawili się w sytuacji inwestorów i spróbowali np. zgłosić budowę, wydobyć mapę, przeprowadzić dowolny element procesu budowlanego. Nie chcieli, bo nie mają tego w obowiązkach. Za to od nas wymagają, byśmy zmieścili się w ostrych terminach i przedkładali wszystkie dokumenty wypełnione na tip-top. I np. jeden urząd, który rozlicza mnie jako inwestora z unijnych pieniędzy, wymaga zaświadczenia, że złożyłam zgłoszenie, ale inny urząd nie ma obowiązku wydawać takich zaświadczeń i mówi: nie wydam. A kolejny mówi: u nas nie praktykujemy zaświadczeń, ale mogę pani wbić pieczątkę i się podpisać. I składa nieczytelny podpis i datę. Idę z tym do rozliczenia i słyszę: to jest nieważne, to żaden dowód, że pani cokolwiek zgłosiła.

Są oczywiście wyjątki, ale generalnie los przedsiębiorcy jest administracji całkiem obojętny - może przychodzić, służyć za interfejs białkowy, nosić dokumenty, interweniować u zwierzchników, podtykać kwiatki i czekoladki, a i tak będzie traktowany jako dopust boży i ostatnie nieszczęście. Jeżeli ktoś chce budować infrastrukturę, włączać swoje kable do cudzych sieci albo rozprowadzać je po budynkach, to jego los jest gorzki. Oto największy problem rynku telekomunikacyjnego.

Jak można go rozwiązać?

- Już wtedy przygotowaliśmy 41 propozycji zmian, dziś dopisujemy kolejne. Zebraliśmy te przeszkody, dodaliśmy nowe wymagania prawa unijnego i zrobiliśmy jeden duży dokument zmieniający przepisy inwestycyjne. Zaraz idziemy z nim do Sejmu. W kwietniu nowa ustawa powinna wejść w życie.

Cały wywiad z Anną Streżyńską czytaj w piątek w "Wyborczej"

 

Znajdziesz nas na Twitterze , Google+ i Instagramie

 

Jesteśmy też na Facebooku. Dołącz do nas i dziel się opiniami.

 

Czekamy na Wasze listy: listy@wyborcza.pl