Zróbmy sobie wakacje od odnoszenia sukcesów, rozwijania się, mnożenia kontaktów. Zmarnujmy trochę czasu, rozsmakujmy się w kryzysie

Gdzie są te piękne czasy, kiedy odbiorcy nie nadążali za sztuką? Kiedy widza można jeszcze było obrazić lub zainspirować, zaskoczyć lub pobudzić do reakcji? René Pollesch jako gwiazda, po której wszyscy spodziewają się rzeczy wyjątkowych, ma prawo narzekać. Mógłby do woli przybierać pozy artysty niezrozumianego, wyprzedzającego epokę. Nikt się już na to nie złapie. Wszyscy go rozumieją. Na widowni sami kreatywni, wykształceni i zaktywizowani. Wszystko już o Polleschu wiedzą, przygotowali się, przeczytali wywiady, obejrzeli trailery spektaklu na YouTubie, dowiedzieli się, jakimi książkami i teoriami reżyser się ostatnio interesuje. No i co teraz z nimi zrobić?

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Monika Tutak-Goll poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze