W sobotę z okazji święta Europy Komitet Obrony Demokracji, PO, Nowoczesna, lewica oraz związkowcy z ZNP przejdą ulicami Warszawy pod hasłem ?Jesteśmy i będziemy w Europie?. To ma być nie tylko manifestacja poparcia dla obecności Polski w UE, ale także wyraz protestu przeciwko rządom PiS i łamaniu konstytucji.

Dla opozycji to będzie test na to, czy potrafi zmobilizować Polaków. PO ambitnie deklaruje, że w manifestacji weźmie udział 100 tys. osób. Gdyby to się udało, to byłby wielki sukces. Tak dużą frekwencję miał w ostatnich latach tylko jeden marsz - w obronie Telewizji Trwam, organizowany przez PiS i ojca Rydzyka.

Jarosław Kaczyński, który - zanim powstał KOD - miał monopol na ulicę, robi, co może, by obniżyć przed 7 maja temperaturę politycznego sporu, a tym samym frekwencję na marszu. Stąd propozycja nowej, "kompromisowej" ustawy w sprawie Trybunału Konstytucyjnego, a także poniedziałkowe zapewnienia, że PiS "traktuje naszą przynależność do UE jako trwałą i potrzebną, a ci, którzy twierdzą inaczej, są awanturnikami". Czyżby prezes miał na myśli eurodeputowanego PiS Zdzisława Krasnodębskiego, bo to on mówił, że "jeśli unijni politycy nadal będą działać z takim taktem politycznym (...), to i w Polsce staniemy przed koniecznością referendum"?

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Więcej
    Komentarze