Zabił naszego syna, kiedy był na służbie. Kuria od wielu lat wiedziała, że proboszcz pije, i nic z tym nie zrobiła. Nie wysłali go na leczenie, nie odebrali parafii, nie pozbawili sutanny. My teraz tego tak nie zostawimy

Czwartkowe przedpołudnie, 13 czerwca 2013. Droga krajowa nr 22. Słońce już prawie letnie, rozgrzany asfalt ugina się pod kołami tirów pędzących obwodnicą 40-tysięcznych Chojnic w Borach Tucholskich.

Ks. Wiesław Madziąg, proboszcz miejscowej parafii Matki Bożej Fatimskiej, jedzie czarną skodą superb combi. Mknie w kierunku Malborka. Przed nim - ciężarówka z cysterną. Zbliża się do niej na tak małą odległość, że nie może widzieć jadącego z przeciwka półciężarowego peugeota boksera.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Komentarze
Popłakałem się przy fragmencie, w którym brat Dawida przynosi pieniądze ze skarbonki na jego trumnę.
A podczas czytania opis pogrzebu księdza Madziąga po raz kolejny ucieszyłem się, że jestem ateistą... Strasznie to wszystko smutne a miejscami strasznie wkurzające. Polska w pigułce.
już oceniałe(a)ś
1
0
sołtys "najwyższy szczeblem"? jaka to mowa?
już oceniałe(a)ś
1
0