Rob Dunn, biolog, prof. Uniwersytetu Stanowego Karoliny Północnej: Zamknij oczy i wyobraź sobie przyszłość. O ile nie wyobrażasz sobie jakiegoś dystopijnego upadku, prawdopodobnie myślisz o rozwoju technologii. O miastach zarządzanych przez sztuczną inteligencję, cyfrowych połączeniach między ludźmi i innymi urządzeniami. O robotach. Być może o samolotach nowego rodzaju. To nie są złe aspekty rozwoju, przyszłość prawdopodobnie będzie w coraz większym stopniu zależna od technologii, a tempo innowacji wzrośnie w najbliższych dekadach. Jednak przyszłość, jakkolwiek technologiczna, będzie również biologiczna. To wiemy z całą pewnością. Cała Ziemia, którą znamy, będzie żywa tak długo, jak będzie istnieć. Wchodzimy w interakcję z tym żywym światem poprzez nasze własne ciała, które w ciągu ostatnich 350 tys. lat niewiele się zmieniły i jest mało prawdopodobne, aby zmieniły się w ciągu następnej dekady, stulecia czy tysiąca lat. Kiedy patrzysz na swoją dłoń, patrzysz na dłoń liczącą trzysta tysięcy lat, ale patrzysz również na dłoń swoich potomków w przyszłości. Podobnie jest z twoimi jelitami czy mózgiem. Każdym organem. A ciało, które posiadasz, zależy od interakcji z tysiącami innych gatunków w takim samym stopniu, jak twój telefon komórkowy zależy od elektryczności.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
A swoją drogą zawsze mi się podobają te porównania ze świata zwierząt: „a bo te zwierzęta robią tak, inne tak, a bobry dbają o dzieci”. No i co z tego? A lwy rozszarpują zebry na żywca, a delfiny się masturbują pozbawionymi głów trupami ryb. Świat zwierząt to naprawdę nie jest miejsce do szukania moralnych wzorców.
Po pierwsze, to raczej nie moja i twoja sprawa, z kim pan Kalinowski jest na ty.
Szacunek wobec profesora wyraża się przede wszystkim szacunkiem wobec jego wiedzy, a nie formami grzecznościowymi. Ty w jednym zdaniu oburzasz się na mówienie do profesora na "ty", a w następnym dosadnie krytykujesz przedstawianą przez niego ideę. Niezbyt trafnie, bo wypowiedź o bobrach dotyczyła natomiast zachowań sprzyjających przetrwaniu własnemu i potomstwa, a nie jakiejś "moralności" czy stawiana każdego zachowania zwierząt jako wzorca do naśladowania. "Zwierzęta" nie są żadnym wzorem do naśladowania, natomiast wiele ich zachowań może się okazać pozytywną inspiracją, od rozwiązań technicznych po zarządzanie własnym habitatem.
Polackie bałwochwalstwo dla tytułów. W normalnych krajach ludzi nauki szanuje się za ich wiedzę i dokonania. W Polsce ważny jest tytuł, nieważne co człowiek sobą reprezentuje. A powiedzieć do profesora per ”pan”, a nie "pan profesor” to według niektórych wręcz zniewaga.
>Po pierwsze, to raczej nie moja i twoja sprawa, z kim pan Kalinowski jest na ty.
W języku polskim jest określony system zwrotów grzecznościowych, który jest używany w określonych sytuacjach. Nie używa się form na "ty" w wywiadzie z profesorem, nawet jeśli się jest z nim prywatnie w bliskich relacjach.
>Ty w jednym zdaniu oburzasz się na mówienie do profesora na "ty", a w następnym dosadnie krytykujesz przedstawianą przez niego ideę.
Krytykowanie czyjegoś zdania nie ma nic wspólnego z szacunkiem do tej osoby. To jest tak cholernie polskie: jeżeli ktoś krytkuje moje zdanie, to nie ma szacunku do mnie. Właśnie dlatego Polacy są niezdolni do jakiejkolwiek dyskusji.
>wypowiedź o bobrach dotyczyła natomiast zachowań sprzyjających przetrwaniu własnemu i potomstwa
Wspaniale, tylko że te bobry interesują się potomstwem swoim i ewentualnie swojej najbliższej grupy, a nie całym światem. I gdyby one miały przetrwać kosztem śmierci wszystkich innych zwierząt, toby ich to nie obchodziło. Tak samo zachowują się indywidualni ludzie, dlatego przykład jest bezsensowny i w ustach człowieka nauki taka wybiórczość jest kuriozalna.
W normalnych krajach nawet komputer mówi do użytkownika formami grzecznościowymi. Tobie się wydaje, że wszyscy są na "ty"? Weź się trochę ogarnij i wyjrzyj z tego pudełka, w którym siedzisz.
Pochwal się znajomością angielskich form grzecznościowych, niedouku.
Angielski system form grzecznościowych polega na tytulaturze. Zwracając się do profesora mówisz do niego "professor", jeżeli nie jesteś z nim po imieniu, albo "Joe", jeżeli jesteś. Myślisz, że dlaczego na amerykańskich filmach ludzie mówią "Nazywam się John Smith, dla przyjaciół Johnny"? Co ty myślisz, że to jest dla jaj? To jest przechodzenie na "ty", dzbanie jeden. Następny, co piąte przez dziesiąte zna angielski i myśli, że błyszczy.
A teraz pochwal się znajomością polskich form grzecznościowych, chamie. Wyjaśnij choćby początkowe "Ej, Kasper".
Nazwałem go Kasprem, bo takie jest jego imię. Ty nazwałeś mnie niedoukiem, choć sam nim jesteś, dlatego odpowiedziałem ci, że jesteś dzbanem. Teraz mi wyjeżdżasz z chamem. Chcesz się, frajerze, spotkać, to się możemy umówić. Zobaczymy, czy będziesz taki kozak.
"Ej, Kasper" to sobie możesz w domu do kumpla wołać, wnusiu.
Sztandarowy przykład braku wiedzy w połączeniu z przekonaniem, że się wie lepiej, niż ludzie zawodowo zajmujący się danym tematem. I jednocześnie sztandarowy przykład tego, co nas prowadzi w stronę opisywanej w wywiadzie sytuacji.
Co to jest szkodnik? Jeżeli bóbr jest szkodnikiem to czym jest człowiek?
Po raz kolejny przypominam, że "szkodnik" czy "chwast" to ludzka klasyfikacja gospodarcza, która nie powinna być stosowana w ochronie przyrody. Najwyraźniej wciąż wielu ludzi nie rozumie, że jedyne szkodniki i chwasty to oni sami.
Dotyczy to np. konfederuZków.