Krętymi drogami idzie myśl Radosława Rychcika - wydaje się, że najmniej interesuje go Wyspiański. "Wyzwolenie" wychyla się tu od czasu do czasu zza lawiny pomysłów i tematów.

Rychcik umieścił „Wyzwolenie” w klasie szkolnej. Współczesnej, polskiej, ale też jakby trochę amerykańskiej (w jakiej polskiej klasie są wiatraki pod sufitem?). Zaczyna się tak: nauczyciel (Rafał Dziwisz) opowiada uczniom o obozach zagłady, uświadamia im, że wojna to też smród palonych ciał, a ci, co twierdzą, że nic nie wiedzieli – kłamią.

Jako ilustracja – wyświetlane obok tablicy zdjęcia z obozów. Młodzież siedzi do nas tyłem, więc nie widzimy reakcji, ale nie wydaje się przesadnie wstrząśnięta. W przygaszonym świetle do klasy niespodziewanie wchodzi gromadka w obozowych pasiakach, spogląda na widzów. Po co? Żeby przypomnieć o historii, która może powrócić? Ale żeby takim grubym chwytem?

Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie

Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi

Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich.

Michał Olszewski poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    To właśnie Kraków...udupić...skrytykować... Piękny mądry spektakl... Trzymajcie się LUDZISKA ZE SŁOWAKA Ika
    już oceniałe(a)ś
    0
    0
    Wczoraj byliśmy z Żoną i Znajomymi. Wyszedłem po spektaklu zniesmaczony, zdegustowany i wściekły, że tam się wybrałem. Niestety nie wykorzystano potencjału dramatu Wyspiańskiego, jakże adekwatnego w tych czasach. O ile jeszcze można Aktorów pochwalić (znamy ich wszyscy), o tyle scenariusz kompletnie bez ładu i składu. Na szczęście widownia zareagowała ze wszech miar właściwie nagrodziła Artystów ... oklaskami, krótkie, ciche, takie jakie być powinny. Moim zdaniem klapa... Miała być "wielka scena otworem, przestrzeń wokół ogromna", a tu ani się nie "dopełniło" ani się nie "spełniło. Plus był jeden: trwało krócej niż myślałem. No szkoda.
    już oceniałe(a)ś
    0
    0
    Wczoraj byliśmy z Żoną i Znajomymi. Wyszedłem po spektaklu zniesmaczony, zdegustowany i wściekły, że tam się wybrałem. Niestety nie wykorzystano potencjału dramatu Wyspiańskiego, jakże adekwatnego w tych czasach. O ile jeszcze można Aktorów pochwalić (znamy ich wszyscy), o tyle scenariusz kompletnie bez ładu i składu. Na szczęście widownia zareagowała ze wszech miar właściwie nagrodziła Artystów ... oklaskami, krótkie, ciche, takie jakie być powinny. Moim zdaniem klapa... Miała być "wielka scena otworem, przestrzeń wokół ogromna", a tu ani się nie "dopełniło" ani się nie "spełniło. Plus był jeden: trwało krócej niż myślałem. No szkoda
    już oceniałe(a)ś
    0
    0