Czy organizatorzy za późno pomogli Recho Kosgei, biegaczce z Kenii, która 800 metrów przed metą maratonu upadła i długo się nie podnosiła? W internecie już zostali osądzeni
Wideo, na którym widać walkę Kenijki na ostatnim kilometrze, zostało opublikowane tuż po niedzielnym biegu. Widać na nim dramaturgię wydarzeń. Kosgei przez ponad 40 km biegnie pewnie, prowadzi i zmierza po wygraną. Na finiszu traci jednak siły i zwalnia, a 800 m przed linią mety osuwa się na ziemię.
Próbuje wstać, ale plączą jej się nogi. Gdy jeden z maratończyków chce jej pomóc wstać, Kosgei pomoc odrzuca, bo to oznaczałoby dyskwalifikację. Sama jednak nie jest w stanie się podnieść. – To były tortury. Próbowałam wstać i widziałam nadbiegającą rywalkę. Wyprzedzała mnie, a ja nie mogłam nic zrobić. Wiedziałam, że to koniec marzeń – powie Kosgei.
Wszystkie komentarze
Już odpowiadam:
Większość (99,9%)współczesnych uczestników maratonów i tak nie miałaby najmniejszych szans na podium w generalce. Wynik nieco poniżej 3h, który z perspektywy zawodowca byłby beznadziejny, jest w stanie osiągnąć tylko najściślejsza elita amatorów - i ta ścisła elita amatorów ściga się np po to, żeby wygrać swoją kategorię (kategorię wiekową, kategorię mieszkańców regionu, w którym organizowany jest dany bieg, kategorię pracowników tej czy innej instytucji, która przy okazji większego wydarzenia rozgrywa też swoje wewnętrzne zawody) - i to jest super (sam stałem kiedyś na pudle dla takiej ściśle określonej kategorii i miałem z tego ogromną frajdę). Większość amatorów biega, żeby poprawić własne życiówki, albo po prostu, żeby przebiec, a na wyczynowców fajnie jest jednak popatrzeć - albo waśnie nie popatrzeć (celem amatora na biegu z kilkoma okrążeniami, takich jak np Dębno, może być też "nie dać się zdublować harpaganom").
Jasne, ale jak odróżnisz amatora od zawodowca? 1. Zawodowiec, bo żyje z maratonów? A jak żyje tylko w połowie, a w połowie z wynagrodzenia trenera? Jak to sprawdzić? Oświadczenie majątkowe? 2. Zawodowiec, bo z Afryki? A jak mieszka i trenuje w Europie? 3. Zawodowiec, bo wygrał już parę innych zawodów? Wygrał jeden, a w trzech był drugi? Wygrał trzy półmaratony, a w maratonach był siódmy? Co właściwie liczy się do wygranej?
Moim zdaniem brak kryteriów. Jedyną metodą byłoby zlikwidowanie nagród pieniężnych. Maraton z nagrodą wieńca laurowego i uściskiem dłoni...
Czujny gość!
(1) częscią wyzwania maratońskiego jest rozłożenie sił. To odpowiedzialność biegacza. Jak jest źle rozłożona, to rywale wygrywają. Oczywista oczywistość. Nie oceniałbym negatywnie rywalki, która pobiegła po zwycięstwo. Od pomocy tym co padli na takim wyścigu są słuzby (co innego głęboko w lesie, gdzie nie ma nikogo).
(2) na kilka minut przed samym upadkiem było widać, że z zawodniczką cos nie tak. Mozna sie było spodziewać upadku. Nie było to niespodzainką dla auta jadącego przed nią.
(3) Zbyt długo (4 minuty?) nie było nikogo z obsługi zawodów blisko upadłej zawodniczki. Stali i patrzyli się z oddali. Moim zdaniem ktos powinien być w zasięgu 1-2 metrów od niej i zaofereowac pomoc i obserwując czy prosi o pomoc czy nie. To sie nie stało. Nikogo takiego nie było, przynajmniej w dość szerokim obiektywie kamery. Leżala samotnie na asfalcie. Inne biegacz na chwile się zatrzymał aby jej pomóc, lecz pobiegł dalej. Tu organizator zawalił.
(4) rownolegle oglądałem transmisje z maratonu w Berlinie. Tam też faworyci padali, ale zawsze szybko był obok ktos z obsługi. Tam to była kwestia sekund. U nas 4 minuty.
Maraton warszawski wygrał Polak.